15 września 2015

Jak z uchodźcy stać się imigrantem?

Temat uchodźców przewija się przez polskie, europejskie i światowe media już kilka miesięcy, ale dopiero teraz budzi takie skrajne emocje. Dlaczego? Co wydarzyło się przez te kilka miesięcy, że z pełnych współczucia i pomocy obywateli krajów europejskich staliśmy się zimnymi sukinsynami, którzy nie życzą sobie (delikatnie mówiąc) żadnych... uchodźców? (Piszę ze swojej perspektywy, więc proszę mnie nie nadziewać na pal za dość radykalne poglądy w tej kwestii).

Nie jestem kategorycznie przeciwna przyjmowaniu uchodźców i udzielaniu im podstawowej pomocy, ale chcę pomagać matkom z dziećmi, a nie młodym mężczyznom w sile wieku, którzy znaleźli sobie taki sposób na uchylenie się od wojska, że pod przykrywką uchodźcy skolonizują Europę! Dzisiaj w DDTvn gościem był dziennikarz "Uwagi", który spędził z uchodźcami kilka dni. Oni otwarcie mówią, że uciekają - owszem - ale przed poborem do wojska. Zostawili swoje matki, żony, dzieci w obozach dla uchodźców m.in. w Turcji, by przedrzeć się do Europy, otrzymać status uchodźcy, mieszkanie, zasiłki i dopiero wtedy ściągnąć swoje rodziny. Tylko ja się pytam, ile to zajmie? Miesiąc? Trzy miesiące? Pół roku? Czy ich kobiety i dzieci mają cierpliwie czekać, aż łaskawie ich mężczyźni ściągnął ich do siebie? Albo mi się coś pomyliło, albo świat zmierza w dziwnym kierunku, ale według mnie najpierw ratuje się kobiety i dzieci, a nie zdrowych mężczyzn. Czyż nie tak? Owszem, można przyjąć, że droga z Grecji do Niemiec (bo jak wiemy wszyscy uchodźcy są do Niemiec, Anglii albo Skandynawii) jest trudna dla kobiety z dziećmi... Pobawmy się więc przez chwilę w manipulatora - kto wzbudza bardziej współczucie: matka z dzieckiem czy młody mężczyzna? I naprawdę uważacie, że matki z dziećmi musieli by tułać się przez pół Europy? Ja uważam, że szybko znaleźli by się chętni, którzy udzielili by im schronienia i pomocy w dotarciu do "celu". No tak, ale to jest tylko gdybanie i teoretyzowanie...

Czy Polska jest przygotowana na imigrantów? Nie trzeba być dogłębnie zaznajomionym z polityką i ekonomią, żeby wiedzieć, że nie! Nie umiemy zapewnić sobie odpowiedniej pomocy, a co dopiero obcym. Gdybym miała porównać tę sytuację do czegokolwiek to porównałabym ją do postaci ojca Wirgiliusza i jego dzieci. Jak wiemy ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje, a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje. Dzieci ojca Wirgiliusza są w różnym wieku i mają różne potrzeby. Jedne potrzebują pieluch, a inne studiują... Dzieciom ojca Wirgiliusza potrzeba butów na zimę i co robi ojciec Wirgiliusz? Kupuje buty części swoich dzieci, a reszcie mówi: "wybaczcie, wy musicie sobie odmrażać swoje małe paluszki, bo niestety wujek Ahmed wypiął się na swoje dzieci i im kupię buty, a wam nie, więc spadajcie niedorajdy, radźcie sobie sami, albo wypad do ciotki Elki". Jedna z moich koleżanek stwierdziła, że na wszystko da Unia! A Unia ma garniec złota bez dna i nabiera chochlą i rozdaje pieniądze, które bierze z kosmosu? Myślenie na zasadzie "nie obchodzi mnie skąd będą na to pieniądze, byle mi niczego nie zabrali".

Wojna to zło najpodlejszego gatunku i ludziom, którzy nie zawinili w niczym trzeba pomagać! Taki jest nasz ludzki obowiązek! Ale ilu z nas - Polaków - na własny koszt i pod swój dach przyjęłoby kilkoro z tych ludzi? Z jakiej racji osoba, która skończyła dobre studia musi albo zrezygnować z pracy w zawodzie, albo poszukać czegoś w typie "sprzedawca", albo wyemigrować za chlebem za granicę, a ktoś już na wstępie dostanie mieszkanie, opiekę i zasiłek - zupełnie za free? Dlaczego nie wspieramy naszych obywateli, ale chętnie (no teraz to nawet Angela wycofuje się ze swoich szumnych deklaracji o pomocy uchodźcom) pomagamy ludziom, którzy odbiorą mieszkania, na które czekają samotne matki z dziećmi i dostaną zasiłki, o jakich polska rodzina może tylko pomarzyć?

Boję się ich napływu, boję się konsekwencji, boję się ich religii. Może jestem uprzedzona, bo nie każdy katolik chodzi do kościoła, tak samo jak nie każdy muzułmanin detonuje bomby, które zabijają niewiernych, ale gdybym ja wybierała kierunek ucieczki z ogarniętej wojną ojczyzny, to wybrałabym kraje jak najbliższe mojej tradycji, kulturze, religii... Niech Arabia Saudyjska ratuje swoich współwyznawców - stać ją.

P.S. Nadal poszukuję osób ogarniętych w blogspotowych bajerach szablonowych :).

14 września 2015

Cześć!

Żyję!

Wciąż!

Jeszcze!

Powiem szczerze, że do "obudzenia" bloga przywołała mnie Joanna Ka., która wczoraj reaktywowała (MAM NADZIEJĘ AŚKA!!!) swoje "przypadki i wpadki".

Nie chce mi się już blogować, wszyscy moi znajomi z dawnych, dobrych blogowych lat przestali blogować albo pojawiają się sporadycznie, na blogi spoza listy ulubionych raczej nie zaglądam.

Co u mnie? Co się wydarzyło przez ponad rok od ostatniego posta? Jeśli liczycie na epopeję, to muszę Was zmartwić - nie ma czym się chwalić, nie ma co opowiadać, bez zmian, bez rewelacji, bez szału pały! Zresztą, może by i było co opowiadać, gdybym zdawała Wam relację na bieżąco; z czasem zapominam albo nie chce mi się już opisywać. Żałuję, że tak się stało, ale może intensywne blogowanie zarezerwowane jest dla osób (nie wszystkich) kilka lat młodszych ode mnie...?

Z nowych nowości: szablon! Podoba się? Jeśli nie, to trudno - mi jak najbardziej! Nagłówek - przy moim skromnym wkładzie zdjęcia w tle - wykonała  n i e z a s t ą p i o n a  jak zawsze Klaudia, która też już nie bloguje. Poza tym czytam! Nic w tym dziwnego, bo czytałam chyba od zawsze, ale teraz zamiast blogowania wypełniam sobie czas czytaniem. Nie obiecuję, że wrócę, ale postaram się, tak że czekajcie niecierpliwie na pełne jadowitego sarkazmu posty! 

P.S. Poszukuję kogoś, kto ogarnia blogspotowy CSS i HTML, i kto umie zrobić różne fikuśne rzeczy w szablonie.