22 grudnia 2012

Reklama jest dobra na wszystko

Wiem, jestem paskudnym, śmierdzącym leniem! Przyznaję się do tego, i jeśli ktoś chce mnie zwyzywać, to ja pokornie się zgadzam, bo wiem, że ostatnio zapuściłam bloga. Jednak postanowiłam spiąć moje tłuste poślady i coś w końcu naskrobać, cobyście nie zapomnieli o mnie - najlepszej blogerce (trzeba się w końcu dowartościowywać, no nie?:P)!

***
Pazurki w górę, kto z Was, przynajmniej raz w życiu, obejrzał beznadziejnie głupią reklamę? Liczę. No tak, wszyscy. Tak myślałam. 

1. Żarcie...
Reklamy, które z założenia mają zachęcać do kupowania danego produktu spożywczego coraz częściej reklamują głupią mordę aktora w nich grającego, lub super/świetny/zajebisty (niepotrzebne skreślić) podkład muzyczny. Jest jednak reklama, która kumuluje w sobie te dwie cechy, które robią z niej wkurwiający chłam...


Jedną z najbardziej znienawidzonych przeze mnie reklam jest właśnie ta! Po pierwsze, bo ten chłopak mnie najzwyczajniej w świecie niemiłosiernie irytuje, a po drugie dlatego, że czuję się jak kompletny kiep, gdy widzę 17-latka przebranego za ojca rodziny i mamusię, która szoruję szczotą czystą patelnię... Zastanawiam się, kto był na tyle inteligentny, żeby pokusić się o stworzenie czegoś tak głupiego. Jeśli był to fachowiec reklamy i marketingu, który skończył odpowiednią ilość szkół, to ja się pytam: czy dawał on komuś dupska, żeby zaliczyć wszystkie egzaminy?!

Na drugim miejscu plasuje się reklama Nutelli.


Dlaczego akurat ta reklama? (Wybaczcie, nie znalazłam polskiej wersji.) Wszystkie reklamy wychwalają produkty pod niebiosa; nadają im magiczne właściwości eliksirów i czarodziejskich mikstur na wszelkie dolegliwości, takie jak trąd, czyraki, liszaje oraz nieśmiertelne wersje brodawek i kurzajek, a ta reklama sprawia, że nieletni bohater zdobywa jako pierwszy w klasie dziewczynę, mimo że wygląda na 13 lat, wygrywa wszystkie zawody sportowe, a to tylko dlatego, że żre co rano Nutellę.

2. Kosmetyki i leki.
Reklamowane kosmetyki mają takie same właściwości jak wyżej wymienione żarcie: leczą, koją, dodają pewności siebie, poprawiają samopoczucie itd. Na przykład taki krem na cellulit. Jeśli któraś z Was, moje drogie czytelniczki, zmaga się z problemem nawracającego cellulitisu, który przybrał już formę wydm nad Bałtykiem, to każdy krem, który jest polecany w reklamach, na tenże problem pomoże Wam od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Harry'ego Pottera. Zresztą, wszystkie kosmetyki mają tą czarodziejską moc, która pozbawia nas zmarszczek w niecałe 3 tygodnie, wygładza nam skórę po zużyciu zaledwie 10 opakowań, taniego przecież, kremu o końcowym efekcie: pupcia niemowlaka.

Jeśli natomiast chodzi o leki... No, tutaj to jest cała paleta magicznych eliksirów i smarowideł, które wyleczą nas dosłownie ze wszystkiego. Czujesz się niewyraźnie? Nie szkodzi, Rutinoscorbin zabije wszystkie bakterie, wirusy i wyleczy nawet z raka.

3. Bankowo o bankach.
Kto z nas, moi mili, nie zna reklamy z Arturem Żmijewskim, który namawia: - dzieci tak dobrze się uczą, obiecałem im komputer - żali się obcy człowiek panu Arturowi na ulicy, a co pan Artur na to? - a w Stefczyku byłeś? No patrzcie, nikt nie wpadłby na to, że jak potrzebuje się pieniędzy na jakiś szczytny cel - w tym przypadku komputer - to idzie się do banku, dopiero spotkanie pana Artura na rynku otwiera oczy ludziom, że przecież nie byłam jeszcze w Stefczyku! Oj, ja nieszczęsna! Zresztą ja nie bardzo rozumiem sensu brania do reklamy o bankach pożyczkach, kredytach osób, które nie potrzebują usług, dajmy na to, kas Stefczyka. Nie wiem jak Wy, ale dla mnie gwiazdy, które grają w kilku serialach i zarabiają 8 000 za dzień zdjęciowy, są trochę oderwane od rzeczywistości - nie martwią się, że trzeba opłacić czynsz, prąd, czy kupić opał na zimę - po prostu idą i płacą. I taki ktoś miałby mi proponować pożyczkę? Wolne żarty.

A w ten magiczny czas, który zbliża się wielkimi krokami, życzę Wam dużo szczęścia, bo, jak wiadomo, na Titanicu wszyscy byli zdrowi... Udanych Świąt!

12 listopada 2012

Polak potrafi?

Polacy to interesujący, a zarazem niebezpieczny naród...

Wszyscy chyba wiedzą jak to pięknie umiemy się przedstawić światu - jako złodzieje, kombinatorzy, nieroby, pijacy itd. Do pakietu tych zacnych zalet dodałabym jeszcze głupotę, zamiłowanie do papugowania różnych nacji, lubowanie się w wandalizmie...

Czy my*, Polacy, nie potrafimy zrobić coś dobrze?, bez ośmieszania się?

Smoleńsk! Wokół tego Smoleńska, to powstały już takie teorie spiskowe, że czasami żałuję, że nie mogę się wyprowadzić gdzieś z tego grajdoła, żeby nie wysłuchiwać doniesień Szanownego Pana Kaczyńskiego. No ludzie! Ja rozumiem, że w tej katastrofie zginął jego brat, tudzież nasz Prezydent, i można się doszukiwać różnych wyjaśnień tej katastrofy, ale to, co się wygaduje jest już  takie śmieszne, że uszy puchną od tego śmiechu, który się słyszy we wszystkich gazetach europejskich i światowych. Trotyl na kadłubie, wybuch czegoś tam, gdzieś tam, dobijanie, no i najpopularniejsze doniesienie, które jest już głośno wykrzykiwane - ZAMACH! Ten zamach, to będzie mi się po nocach chyba śnił...

Wczorajszy Marsz Niepodległości! Bylibyśmy chorzy, gdybyśmy nie wywołali jakichś zamieszek, ręka by nam uschła, gdybyśmy zostawili race i bejsbole w domu, co? Dlaczego podczas takich świąt nie potrafimy się zjednoczyć? Święto Niepodległości, to święto Polski, Polaków, a nie geja, socjalisty, kapitalisty, kobiety czy mężczyzny. W USA, na 4 lipca, ludzie umieją odpowiednio uczcić to święto**, rozumieją, że to święto jedności, a my to jak zwykle potrafimy się tylko bić i okładać kostką brukową. Gdybyśmy tyle trudu i zaangażowanie włożyli np. w wolontariat, to jestem pewna, że świat byłby wtedy piękniejszy.

Jak już coś robimy, to zawsze popadamy w skrajności! Obchodząc Wszystkich Świętych, to albo beczymy jak barany prowadzone na rzeź przy tych grobach, bo to takie podniosłe święto, albo latamy między mogiłami z balonikami i jarmacznymi atrybutami, takimi jak wata cukrowa. (Podejrzewam, że z czasem będziemy urządzać biesiady i festyny na cmentarzach...) To całe Halloween! Czy my naprawdę mamy za mało okazji do zabawy? Dlaczego nie rozpowszechniamy np. Andrzejków tylko jakieś Halloweeny? Bo Halloween jest zagraniczny, a my kochamy wszystko co zagraniczne. Bo zagraniczne jest lepsze, jesteśmy wtedy tacy światowi, tacy fajni...

* niech się nikt nie oburza, że w dalszej częście nie dzielę Polaków na takich czy innych.. złych czy dobrych
** nie za bardzo śledzę doniesienia o zachowaniu Amerykanów podczas tego święta, ale nigdy nie spotkałam się w doniesieniach telewizyjnych, aby odbywały się tak takie zajścia

P.S. Jeśli ktoś z Was posiada korki z Coca Coli, a nie ma nr telefonu w Play, to byłabym wdzięczna za odstąpienie kodu spod nakrętki mnie :).
Piszcie na GG lub pocztę. Dziękuję :).

7 listopada 2012

Liebster Blog Award



Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania "za dobrze wykonaną robotę". Jest przyznana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

1. Wierzysz w horoskopy?

Zdarza mi się czasem, z ciekawości, zajrzeć na jakąś stronę z horoskopami, ale nigdy jakoś specjalnie nie polegałam na zawartych tam radach, ot, taka ciekawość. Chociaż muszę przyznać, że jakieś 2 - 3 lata temu spełnił mi się horoskop całoroczny, ale jak ogólnie wiadomo, w horoskopie można wyczytać to, co aktualnie  się chce. Takie jest moje zdanie.

2. Jedna z Twoich największych wpadek zdarzyła się w...?

Naprawdę, chciałabym się podzielić z Wami moimi wpadkami, ale uwierzcie, że żadnej takiej znaczącej, która wywoływała by we mnie wstyd do tej pory, nie pamiętam. Albo mam krótką pamięć, albo jestem dziwna... Ale skoro już miałabym jakąś wybrać, to w wieku kilku lat dorwałam się do prasy erotycznej Szanownego Tatusia i mało brakowało a mama by się dowiedziała, że jej córeczka lubi oglądać gołe panie i roznegliżowanych panów. :P

3. W jaki sposób najczęściej okazujesz uczucia?

Najczęściej o nich mówię, ale jak każda kobieta mam coś takiego, że oczekuję od ludzi, że cudownym przeczuciem odczytają to, co myślę i szybko spełnią moje marzenia...

4. Twój szczęśliwy amulet to...?

Nigdy żaden przedmiot nie odgrywał roli mojego szczęśliwego amuletu. Nie wierzę w moc sprawczą pluszowego misia, czy porcelanowego słonika, koniecznie z trąbą do góry.

5. Przyjaźń damsko-męska... Wierzysz w jej istnienie?

Gdyby ktoś zadał mi to pytanie jakieś 3 lata temu, to bez najmniejszego zawahania odpowiedziałabym, że tak, a teraz... 
Ludzie mówią, że przyjaźń między dziewczyną a chłopakiem nie istnieje, bo wcześniej czy później któreś z nich się w końcu zakocha w tym drugim i tyle z tej przyjaźni. Bo o tyle przyjaźń dziewczyna/dziewczyna, chłopak/chłopak (biorąc pod uwagę, że każde z nich jest heteroseksualne) nie zostanie pomylona z zakochaniem, to miłość między dwójką przyjaciół różnej płci czasem może zostać mylnie odebrana.
Wierzę, że przyjaźń istnieje, i nieważne w jakiej jest ona konfiguracji, ważne, żeby ludzie, którzy są nią złączeni brali pod uwagę uczucia tej drugiej strony, żeby nie poczuła się ona odrzucona i wykorzystana, gdy trzeba będzie się podzielić miejscem w sercu...

6. Co jest Twoim największym nałogiem?

Nałóg kojarzy się głównie z papierochami, wódą czy prochami. Ja, ani nie palę, ani nie piję, ani nie ćpam, no może poza rzadkimi momentami, kiedy faszeruję się Apapem. Moim największym nałogiem są rzeczy, które służą do pisania, czyli wszelkiego typu długopisy, zeszyty, notesy... Kocham!

7. Lubisz trudne i skomplikowane zadania?

Nie do końca wiem o jakie skomplikowane zadania chodzi, bo ostatnio takowych w moim życiu nie rejestruję, ale jeśli chodzi o zadania, które wymagają mojego ciągłego skupienia, dużego zaangażowania, to nie lubię. Szybko tracę zainteresowanie i zaczyna mnie to nudzić. Słomiany zapał, to chyba jedna z moich wad.

8. Masz w sobie więcej z introwertyka czy ekstrawertyka?

Zdecydowanie należę do introwertyków. Jeśli się zwierzam, to tylko osobom, których dobrze znam, i którym ufam. Nie garnę się do ludzi, nie oczekują, a nawet nie chcę, żeby ciągle przebywali w moim otoczeniu. Owszem, lubię rozmawiać, ale nie muszą to być rozmowy face to face.

9. Miałaś/eś jakieś szczególne cele zakładając swojego pierwszego bloga?

Przypomniało mi się, że gdy zakładałam bloga (jedynego jak do tej pory), to chciałam po prostu sprawdzić, jak to jest... Ciekawiło mnie, jak to wszystko wygląda od podszewki... Hmm... może po prostu chciałam mieć kawałek sieci tylko dla siebie...?

10. Cytat, który jest Twoim życiowym mottem to...?

"Niebo nie po to wali nam się na głowy, żeby się nami bawić, ale po to, żeby się nami zachwycać, kiedy się podnosimy."

11. Czy często się śmiejesz?

Bardzo często. Rzadko mam chwile smutku, czy melancholii, więc śmiech jest nieodłącznym elementem każdego dnia. Każdemu polecam. Kiedyś przeczytałam gdzieś zdanie, że jedna minuta smutku, odbiera mi 60 sekund szczęścia i od tamtej pory staram się śmiać jak najwięcej.
_____________________________________________________________________

Jako, że zostałam wytypowana jeszcze przez Peugeocikową, to pozwolę sobie odpowiedzieć tutaj...

1. Kawa czy herbata?

Kawy nie piję. Nie lubię jej i nie potrzebuję się nią "budzić", za to herbatę uwielbiam.

2. Noc czy dzień?

Noc! Nocą zawsze przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły. Nie tylko na bloga...

3. +30 st. czy -5 st.?

Jestem strasznym zmarzluchem; marzną mi ręce i stopy, nawet już przy -5 st., dlatego lubuję się w ciepłych temperaturach.

4. Horror czy komedia?

Jak osobiście nie widzę różnicy między komedią i współczesnymi horrorami, czasem mam wrażenie, że te horrory, to najlepsze komedie.

5. Czekolada mleczna czy czekolada biała?

Za białą czekoladę jestem w stanie zrobić naprawdę dużo.... :P

6. Boże Narodzenie czy Wielkanoc?

Pewnie nikogo nie zaskoczę, ale zdecydowanie wolę Boże Narodzenie! Ten bożonarodzeniowy klimat... Ach!

7. Blok w mieście czy chatka na wsi?

Mieszkam na wsi i nigdy nie zamieniłabym ten "chatki" na żaden blok.

8. Wolny związek czy małżeństwo?

Na razie nie mam w planach ani jednego, ani drugiego, więc trudno mi się na coś zdecydować. Jednak jako katoliczka wypada mi powiedzieć, że małżeństwo. :P

9. Spódnica czy spodnie?

Nie lubię spódnic i już od kilku lat żadnej nie miałam na sobie. Spodnie są wygodniejsze...

10. Film czy książka?

Jestem molem książkowym, co pewnie niektórzy z Was wiedzę, więc książka!

11. Optymistka czy pesymistka?

OPTYMISTKA! Nie umiem inaczej żyć, jak tylko optymistycznie!

______________________________________________________________________
Pora na pytania. Zdaję sobie sprawę, że pytania przeze mnie wymyślone należą do grupy Grzeszne tabu, dlatego nie każdy jest tak odważny, żeby na nie odpowiedzieć. Nie każdy, ale Marta na pewno tak i dlatego ją typuję oficjalnie, a żeby nie czuła się samotnie w tym trudnym zadaniu, to pragnę, żeby Fortunata dotrzymała jej towarzystwa. Pomimo tego, że obie Panie już zostały raz klepnięte, to jednak jestem ciekawa ich odpowiedzi... Do dzieła dziewczyny! Jeśli jeszcze ktoś chciałby odpowiedzieć na te pytania, to zapraszam i życzę miłej zabawy.

1. Hipokryta, manipulator, roszczeniowiec - które określenie najbardziej do Ciebie pasuje?
2. Którego bloga, z tych które odwiedzasz, lubisz najmniej i dlaczego? (Nie można napisać "lubię wszystkie tak samo".)
3. Obrazy Georgii O'Keeffe. Jakie budzą w Tobie emocje? Tutaj tylko próbka jej twórczości -> <klik> <klik> <klik>
4. Dowiadujesz się, że jutro umrzesz, co robisz?
5. Co byś chciał/a zrobić, ale nigdy się nie odważyłaś/eś, bo konwenanse, bo nie wypada, bo religia nie pozwala, bo sumienie jest przeciwko?
6. Co sądzisz o reinkarnacji?
7. Fantazje erotyczne. Opowiedz o jednej... (Wiem, że to nie blog +18, ale co z tego... :P)
8. Negatywny bohater książki/filmu, którego chciałabyś poznać, gdyby żył naprawdę...
9. Wczoraj była kumulacja w Lotto, co zrobił/a byś gdybyś wybrał/a 50 mln zł.?
10. Czego nie zrobił/a byś za żadne skarby świata?
11. Czego oczekujesz od swoich przyjaciół?

6 listopada 2012

"Tylko pstryk i już nie ma mnie"

 KLIK

Nie dopisujcie sobie głupich filozofii...
____________________
CZERWONO-SZMINKOWEGO BUZIAKA DOSTAJE:



31 października 2012

Marta grzechu warta...?

Marta wyznacza trendy w blogowaniu - tak pewnego październikowego dnia orzekła Anonimowa A. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko się z tym zgodzić. Jednak ja dodałabym jeszcze, że Marta nie tylko wyznacza trendy w blogowaniu, ale ostatnio także w moim życiu...

Kiedy poznałam Martę? Nigdy. To Marta pierwsza wdarła się do mnie na blog ze swoim przydługim, mocno  rozbudowanym, treściwym komentarzem - takie komentarze, to jej znak rozpoznawczy, który pewnie wielu z Was zauważyło. Później to także ona pierwsza zdecydowała się do mnie napisać, podczas mojej nienormalnej przerwy w blogowaniu spowodowanej odseparowaniem od cywilizacyjnego świata, z którym łączyło mnie łącze internetowe. Przyznaję, pierwsze nasze rozmowy na GG były podszyte skrępowaniem, które zazwyczaj wiąże się z pierwszym kontaktem obcych sobie ludzi. Po kolejnych rozmowach i dywagacja doszłam do śmiałego wręcz wniosku, że Marta jest jeszcze bardziej szalona ode mnie...

Zastanawiałam się, jak najkrócej opisać Martę, aby ten post nie ciągnął się w nieskończoność, ale gdy zaczęłam się zastanawiać nad jej niezliczonymi walorami, doszłam do wniosku, że jest to mission impossible pod każdym względem!

Marta jest wredną, bezczelną suką! Dlaczego więc tak bardzo ją lubię, i dlaczego ją opisuję? Otóż dlatego moi Drodzy, iż ja jestem taka sama jak ona! Cenię ją za jej poczucie humoru rodem z piekła, za jej bezpardonową szczerość, która pewnie niejednemu z Was została bezczelnie przedstawiona w postaci komentarza, za bycie sobą w każdej sytuacji. Uwielbiam te nasze bezpruderyjne rozmowy na temat długości męskich członków w danych krajach Europy... i już ustalamy trasę. Na pierwszym planie mamy Francję! :D

Marta jest mistrzynią w wyszukiwaniu blogowych absurdów. Ilość blogów o treści dla debili i ilość blogów, gdzie autorki dodają zdjęcia, dosłownie, z dupy strony, można liczyć w setkach, a nawet tysiącach! Ja, parafrazując wypowiedź inżyniera Mamonia; lubię zaglądać na blogi, które już znam, i które o czymś sensownym mówią, a Marta buszuje po wszystkich blogach, jakie jej się tylko nawiną, prawdziwe smaczki wysyła mi i razem śmiejemy się z tych głupich, pozbawionych krzty życiowej mądrości blogerek, które ośmieszają nie tylko siebie, ale też tych, których zdjęcia zamieszczają na publicznym portalu.

Dla tych, którzy już rwą się do napisania "fajnie jest mieć taką przyjaciółkę" odpowiadam już teraz, że przyjaciółkami nie jesteśmy... jeszcze.

Czy Marta jest grzechu warta? Zdecydowanie!

__________
Czerwono-Szminkowego buziaka dostaje:

29 października 2012

The Versatile Blogger Award

Mimo, że jakiś czas temu brałam udział w bliźniaczo podobnej zabawie, to jednak postanowiłam jeszcze raz wyszukać w moim nudnym życiu nowych, dziwnych faktów, o których mam nadzieję, że nie wiecie. 
Dziękuję Fox za nominację :).


Zasady:
- nominować 15 blogów do wyróżnienia,
- poinformować wybrańców o wyróżnieniu,
- zdradzić 7 faktów o sobie,
- podziękować za nominację,
- zawiesić nagrodę na swoim blogu.





1. Hannibal Lecter!
Osobom, które czytają książki, lub oglądają filmy z gatunku na pograniczu filmu psychologicznego, thrillera i horroru nie muszę przedstawiać tej postaci. Uwielbiam Hannibala Lectera! A co za tym idzie uwielbiam Anthony'ego Hopkinsa! Uwielbiam styl w jakim Lecter zabijał swoje ofiary, uwielbiam jego błyskotliwość, nieprzeciętną inteligencję i ten zjawiskowy urok, dzięki któremu nie czuje się go niego odrazy i wstrętu.
Jakże można nie podziwiać tego spokoju, tuż po odgryzieniu policjantowi skóry z twarzy...


2. Literaki!
Dla tych, którzy nie wiedzą (a pewnie takich osób jest mało), literaki to takie internetowe scrabble. Od jakiegoś czasu namiętnie układam literki w różnych konfiguracjach...


3. Dziergam!
Niektórzy z Was wiedzą, że lubię czasem pobawić się drutami, ale mam nadzieję, że dla większości jest nowy fakt... Umiem robić skarpetki, czapki, rękawiczki, szaliki (oczywiście). Za swetry się jeszcze nie brałam, ale podejrzewam, że już się nie wezmę. Za długo by mi zeszło ze zrobieniem całego swetra, a ja się szybko zniechęcam.


4. Koty!
Koty to zdecydowanie moje najulubieńsze zwierzęta! Mam trzy koty - białego kocura, biało-czarnego kocura i burą kotkę, ale tylko jeden jest na tyle inteligentny, że pozwala się bez opamiętania tarmosić, głaskać i przytulać.

(Nie dodam tu żadnego zdjęcia, bo nie mam zdjęcia moich kotów, a żadne zdjęcie z internetu nie odzwierciedla w pełni urody tych moich :P.)

5. Choroba lokomocyjna!
To moja przypadłość od najmłodszych lat. Przed jazdą, nieważne ile miała ona trwać, musiałam zeżreć tabletkę, bo inaczej zarzyganie samochodu murowane. Na stare lata, ta przypadłość ewoluowała do takiego stopnia, że nawet grając w gry komputerowe miałam objawy tejże choroby. 

6. Sarkazm!
Tak, sarkazm to moje drugie imię! Uwielbiam ironizować... i cieszyć się gdy ktoś zrozumie właściwy sens mojej wypowiedzi. Czy wychodzi ze mnie moja wrodzona wredota? Czy ośmieszam w ten sposób ludzi? Być może... Na całe szczęście o tym wiem tylko ja... Nie bójcie się, nie robię Wam ukrytego testu na inteligencję. :)

7. Anna!
Podejrzewam, że postać Anny znacie wszyscy, ale to jeden z dialogów, które dzisiaj przeprowadziłyśmy:
Ja: ej, weź no mi wymyśl jakiś kompromitujący fakt z życia, bo pewna dziewczyna mnie nominowała i brakuje mi jednego...
Anna: Ty cała jesteś stworzona z kompromitujących faktów! :p
Ja: cicho! jeden mi potrzebny...
Anna: przyznaj się, że mnie lałaś jak byłam mała, bo myślałaś, że Cię mama odda do domu dziecka :P
Ja: ... i dlatego teraz masz taki głupi i ograniczony mózg :p, nie chcę Cię poniżać, to ma mnie kompromitować, a nie Ciebie :p
Anna: i to Cię kompromituje, żeś taka głupia była... i jest :P


Nominuję wszystkich! :D
___________
Czerwono-Szminkowego buziaka za najlepszy komentarz otrzymuje:
Nigdy nie zwracałam na to uwagi, ale prawdą jest, że kultywowanie tradycji łączy rodzinę... :)

24 października 2012

Jesień przez duże "J"

Cudnych opisów jesieni było/jest na blogach mnóstwo, ale nie oszukujmy się są to zazwyczaj opisy monotematyczne, bo co jesień wnosi w życie mieszkańca miasta? Różnobarwne liście, kasztany i paskudną pogodę, no i do tego może jeszcze wiatr, niskie temperatury i... katar? Ale taką prawdziwą jesień widzi się dopiero na wsi, to tu może ona rozwinąć skrzydła i pokazać, czym ona tak naprawdę jest.

Jesień, to pora wielkiego zbieractwa. Z pól, z działek zbiera się ostatnie warzywa, które nie wyzionęły jeszcze ducha i nadają się do mrożenia, suszenia, wekowania i cholera wie czego jeszcze...

Sprząta się wszystkie natki i hurtem ładuje do zamrażarki. Skoro jest i można zebrać, to po co później latać po sklepach i kupować to samo, z tą jednak różnicą, że sklepowe jest niewiadomego pochodzenia i niewiadomego składu chemicznego - tak mówi mama. I mama ma rację. Wolę polskie koślawe i niedorozwinięte marchewki niż wielkie, naszpikowane dziwnymi koktajlami marchewy z Peru (w sumie, to nawet nie wiem czy w Peru uprawia się i eksportuje marchew do Europy...).

Mieliście kiedykolwiek okazje pracować przy zakiszaniu kapusty? Może i macie szczęście, bo u mnie kisi się co roku i co roku jest ten sam cyrk, który objawia dziwnym, panicznym wręcz lękiem mamy - DZIŚ TO NA PEWNO, KURWA, NIE ZDĄŻYMY! Mama pewnie by nie zdążyła, gdyby musiała robić wszystko sama, ale jej zadanie polega tylko na oczyszczeniu główek, odpowiednim doprawieniu kapusty i wsadzeniu jej do beczki. Tata szatkuje, a Anna od niepamiętnych lat para się tradycyjnym gnieceniem kapusty w swoich zjawiskowych, brunatno-brązowych kaloszach ze słynnej domowej serii przeznaczonej tylko i wyłącznie do tego celu.

Grzyby. Grzyby już mi zbrzydły! Nie, nie dlatego, że faszerowałam się nimi tak jak faszeruje się świąteczną kaczkę jabłkami, ale obrobić prawie dwa wiadra maślaków co drugi dzień, przez trzy tygodnie... Brr! Pazury mam czarne jakbym ryła w ziemi lub pracowała w najczarniejszym kręgu piekła przy czyszczeniu kotłów. Na szczęście to już koniec grzybobrania w wykonaniu moich staruszków, zresztą pora dla grzybiarzy już prawie dobiega końca, więc już niedługo oznaki mojego chłopskiego pochodzenia staną się reliktem przeszłości, który z wielką pompą powróci następnego roku. Pazury, bądźcie gotowe, bo nie znacie dnia, ani godziny...

Jesień nie jest porą dla marnotrawców i leniów... Idąc za przykładem pracowitych zwierząt, większość chce się przygotować do zimy w jak najlepszy sposób. Zapytacie może: po co to wszystko, przecież można wszystko kupić... Pierogi też można kupić, ale czy będą takie same jak te domowe, które robiła nam babcia?

_________
CZERWONO-SZMINKOWEGO BUZIAKA  ZA NAJLEPSZY KOMENTARZ POD POPRZEDNIM POSTEM DOSTAJE:


21 października 2012

"Moje blogowe sekrety"

Wytypowała mnie Marta, więc jestem gotowa zaspokoić jej ciekawość...



Zasady:

1. Zamieść baner w poście odpowiadającym na tag.
2. Napisz, kto Cię otagował i zamieść zasady zabawy.
3. Odpowiedz na wszystkie pytania.
4. Zaproś do zabawy 5 innych blogerek.




1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty?

Mój pierwszy post powstał dokładnie 25 października 2008 roku, czyli za 4 dni stuknie mojemu blogowi 4 lata.
Z publikowaniem postów jest u mnie różnie - czasem mam pomysły na 2-3 posty w tygodniu, a czasem przez kilka tygodni brak mi jakiejkolwiek weny.

2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności?

Moja częstotliwość na blogu to od 1 razu, do maksymalnie kilkunastu.
Nigdy nie zwracałam na to uwagi, ale faktem jest, że jedną z pierwszych stron po włączeniu kompa jest wejście na bloga.

3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą, że prowadzisz bloga?

O tym, że mam bloga wie Anna (moja siostra) i mama, ale adres zna tylko Anna. Natomiast ze znajomych, wie tylko jedna osoba.

4. Posty jakiego typu interesują Cię najbardziej u innych blogerek?

Najbardziej interesują mnie i z chęcią czytam posty, które są o życiu blogerów i te, których tematem są zagadnienia wszelakie, od  społecznych poprzez sprawy rodzinne polityczne, aż po recenzje szczególnie książek.

5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom?

Nie.

6. Czy zdarzyło Ci się kupić kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu?

Nie.

7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy?

Nie czytuję blogów o tematyce kosmetycznej ani urodowej z własnej woli.

8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu?

Przez bloga poznałam wiele fantastycznych osób, z niektórymi udało mi się przenieść znajomość na grunt bardziej prywatny. Poza tym, nauczyłam się, żeby mimo wszystko wyrażać swoje zdanie, nawet jeśli jest ono niepopularne. Staram się pisać wszystko zgodnie z tym co czuję, nie pudruję rzeczywistości, żeby zdobyć uznanie, czy komukolwiek się przypodobać. 

9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty?

Zewsząd. Czasem są to programy telewizyjne, czasem zdarzenia wokół mnie, czasem tematem są inne blogi...

10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga, tak że chciałaś go usunąć?

Nigdy nie chciałam usunąć bloga! Nawet wtedy, gdy nie pisałam przez kilka miesięcy, wtedy mój blog miał inny styl, bardziej osobisty. Potem trochę go skomercjalizowałam.




______________
Odpowiadam zbiorczo na wątpliwości pod ostatnim postem apropos selekcji komentarzy.
Nikt z Was, moi Drodzy Czytelnicy, nie jest zobowiązany do pilnowania się i pisania komentarzy zgodnych z moimi wymaganiami. To nie jest terror w postaci: napisz odpowiedni komentarz, który pasuje do klucza, bo inaczej won z bloga. To nie rywalizacja ani gra. Piszcie (jeśli macie tylko chęć) tak jak do tej pory :).

16 października 2012

Nowa akcja

Stali i wnikliwi czytelnicy mojego bloga pewnie zdają sobie sprawę, że moje posty są niepełne. Wychodzę z założenia, że resztę tworzycie Wy w swoich komentarzach. Jednak, gdy coraz częściej odwiedzam Wasze, ale i zupełnie obce mi blogi, dochodzę do wniosku, że wiele osób dodaje komentarz, który nic nie wnosi do treści posta, a jest napisany, bo tak wypada albo trzeba coś napisać. Dla wielu z Was czytanie i myślenie jest rzeczą trudną, dlatego od przyszłego posta zamierzam wybierać komentarze, które są najlepszym podsumowaniem tego co miałam na myśli. I żebyście nie myśleli, że będą wybierane komentarze, które są dla mnie miłe, o nie! Szanuję Wasze zdanie, ale nie chcę skupiać i tłumaczyć po raz setny, co autorka miała na myśli... Komentarze będę wybierać pod kątem:

- zgodności z tematem posta,
- uwzględnieniu swojego osobistego zdania nawet, jeśli nie jest ono zgodne z moim,
- osobistych doświadczeń komentującego.

Pod każdym nowym postem będzie wyszczególniony Zwycięzca :D. Jaka będzie nagroda za Waszą inteligencję? Jeszcze nie wiem... a może Wy macie jakiś pomysł?:)

13 października 2012

Na pociechę Waszą... część 3.

Co sądzę o nastolatkach zakochanych w swoich idolach - sportowcach, muzykach itd.? - zapytała Wera.

Szalejące nastolatki za Justinem Bieberem, czy całą plejadą "gwiazd" z seriali typu Hannah Montana, to żenada!

Weźmy pod uwagę sławetnego Justina. Raz w życiu z własnej, nieprzymuszonej woli posłuchałam jego, bodajże, pierwszej piosenki pod tytułem "Baby, baby"... Ja rozumiem, że społeczeństwo nam głupieje, ale jak można zachwycać się 16-letnim (?) pseudo-wokalistą, który śpiewa: "and I was like baby, baby, baby, oh like baby, baby, baby, no", pozuje z nowoczesnym super-fryzem i rzyga na scenie, gdy tuż za plecami ma tysiące zakochanym w nim fanek?! Prawie 46 mln ludzi, którzy "polubili" Justina na facebook'u, to - nie boję się tego napisać - debile w najczystszej postaci. Te małolaty dałyby się pokroić, żeby chociaż Dżastinek na nich spojrzał... Jakie to prymitywne.

Dla jednych zachwycanie się Justinem Bieberem jest nie do przyjęcia, a dla innych Metallica czy Linkin Park to dziadostwo i totalna kaszana. Zależy wszystko od towarzystwa w jakim się obracamy, od poziomu świadomości muzycznej...

Zawsze ciekawiło mnie, co ładnego jest w oblepianiu całego pokoju plakatami z wizerunkiem swojej ulubionej gwiazdy. Są to zazwyczaj zdjęcia podłego gatunku, obrabiane w sposób straszny w PhotoShop'ie. Ja swojego pokoju nie zeszpeciła bym w taki sposób. Bałabym się, że którejś nocy, któraś z tych dziwacznych postaci wyjdzie z tego plakatu i przegryzie mi tchawicę.

Inaczej natomiast jest ze sportowcami. Sport to zawsze coś dobrego, od sportowców uczymy się dyscypliny, samozaparcia, pokory. Dlatego, jeśli już kogoś chcesz kochać, to kochaj sportowca, który pokazuje, że dzięki ciężkiej pracy, któregoś dnia mogą Ci zagrać nasz polski hymn na jakichś igrzyskach.

8 października 2012

Na pociechę Waszą... część 2.

Dzisiaj odpowiadam na sugestie Łuckiej, Anelise i Czerwonej... dotyczące czerwonej szminki i stylu mojego ubierania się.

CZERWONA SZMINKA:

Gdy postanowiłam zmienić adres mojego bloga a zrobiłam to tylko raz, koleżanka wysłała mi różne obrazki, które miałyby być inspiracją do wymyślenia nowej nazwy. Były obrazki z jakimiś dziewczynami skaczącymi w niewiadomym kierunku i niewiadomym celu, jakieś pejzaże i był TEN obrazek Zawładnął on tak moim sercem, że nowy adres miał byś koniecznie z czerwoną szminką. Tak powstały drobinki-czerwonej-szminki...

Kobieta z czerwoną szminką na ustach, to - jak dla mnie - kobieta wyzwolona, odważna, silna, inteligentna, znająca swoją wartość, swoje możliwości... nierzadko wredna suka. Anelise napisała w komentarzu, że niektórzy uważają, że czerwona szminka jest zbyt wyzywająca i dlatego nie ma odwagi jej użyć... Kochana, czerwona szminka powinna być wyzywająca! Jeśli chcesz być niewidzialna, to pomaluj usta błyszczykiem, bo błyszczyk nie jest ani wyzywający, ani nie przykuwa uwagi, jak dla mnie jest po prostu nijaki. Żeby zrobić furorę trzeba czymś ludzi zaciekawić, a czerwona szminka się do tego idealnie nadaje. Ja osobiście nie używam czerwonej szminki, bo kształt moich ust się do tego nie nadaje i nie chcę wyglądać jak biała murzynka, więc daruję sobie takie upiększanie. Czerwoną szminką mam wymalowaną duszę, więc ozdabianie się nią jeszcze na ciele byłoby lekką przesadą :P. Czerwona szminka na co dzień przykuwa uwagę, ale czerwona szminka na randce, to już jest strzał w dziesiątkę, więc jeśli boicie się używać jej dniem... to przestańcie się bać wieczorem... ;) (Chyba powinnam zacząć prowadzić porady, co? :P)


Jeżeli wpadnie Wam w oko jakiś zjawiskowy obrazek, którzy mógłby zagościć w moim nagłówku, to szybciutko mi go wyślijcie :D. Dziękuję.

MÓJ STYL:

Po tym śródtytule mogłabym zakończyć ten post... bo ja preferuje freestyle w ubieraniu. Nie znam się, nie przepadam i nie jestem na bieżąco z ostatnimi trendami w modzie. Dla mnie ubrania powinny być wygodne przede wszystkim, a w dalszej kolejności: w miarę ładne i nie z epoki kamienia łupanego. Jeśli te 3 warunki są spełnione, to wszystko jest OK :D.

Gdybyście mieli jeszcze jakieś sugestie, to słucham... ;)

6 października 2012

Na pociechę Waszą...

Prosiłam o propozycję tematów... no i się doprosiłam :P. Znaczna część Waszych propozycji dotyczyła - jak się mogłam domyślić - seksu i wszystkiego co z nim związane... Doszła do wniosku, że uchodzę w blogosferze za bezpruderyjnego zboczeńca, ale żeby już zakończyć ten temat, odpowiem na propozycje Anhelady i Linshi, oraz żeby dogodzić Alien, która lubi czytać "takie blogi" :P. No to do dzieła...

HOMOSEKSUALIŚCI:

Powiem Wam szczerze, że nie znam żadnego geja, ani żadnej lesbijki, więc nie wiem do końca jak zachowałabym się gdybym człowieka o takiej orientacji spotkała, ale ja ogólnie akceptuje wszystko do momentu, w którym jakaś sfera ludzkiego życia zaczyna gwałcić moje uszy czy oczy. Tak samo jest z homoseksualistami - żyjesz sobie w swoim świecie, nie epatujesz swoją seksualnością rodem z Love Parade, to dla mnie jesteś człowiekiem, który ma takie samo prawo do życia w społeczeństwie jak każdy inny. Jeśli natomiast prowadzasz się po ulicach ze swoim partnerem i co 2 metry wpychacie sobie jęzory do gardła, to to staje się już obrzydliwe. I nie mówię tu tylko o związkach homo-, ale także heteroseksualnych. Ileż to razy można natrafić na parę, która bezwstydnie migdali się na oczach przechodniów... Pomijam już, że na to uliczne porno patrzą dzieci. W okazywaniu sobie uczuć nie ma nic złego, jeśli jest to uczucie miłości, a nie niepohamowanej chuci, która zawładnęła naszymi członkami, które krążą po wszystkich naszych strefach erogennych i to na oczach widowni, która została wciągnięta w ten spektakl wbrew swojej woli. Powracając jednak do homoseksualistów... Jestem za tym, żeby pozwolono im zalegalizować związek dla dobra ich wspólnego majątku przede wszystkim, ale nie jestem za prawem homoseksualnych par do adopcji dzieci. Uważam, że dziecko powinno się wychowywać w "normalnym" domu, gdzie jest "tatuś" i "mamusia"... Dzięki temu na początku życia zachowuje równowagę emocjonalną jaką dają mu rodzice obojga płci. Poza tym, dzieci, które byłyby wychowywane w jednopłciowych rodzinach narażone byłyby na szykany ze strony kolegów, dlatego nie powinno się przeprowadzać tego typu społecznych eksperymentach.

TRANSWESTYCI:

Jedni uważają, że transwestytyzm ma podłoże seksualne inni, że nie, a ja myślę, że jest to po prostu jakaś tam forma zniewieścienia mężczyzn. Nie wiem jak Wy, ale w mojej głowie siedzi przeświadczenie, że mężczyzna, to powinien być męski, a nie taki jak to teraz się ogląda: ni-to-baba-ni-to-chłop. Ostatnio transwestyci zostali obdarzeni nową nazwą: drag queen. Powstają kluby dla takich ludzi, występy... nawet uważa się to za sztukę, ale mnie to nic a nic nie interesuje. Czuję się nieswojo, gdy widzę coś TAKIEGO. Facet przebierający się za kobietę przeczy mojej wizji prawdziwego mężczyzny. Jak dla mnie nie tylko posiadanie penisa powinno być wyznacznikiem męskości. I wiem, że ci panowie nie chodzą w tych sukienkach i makijażach na co dzień, ale to i tak zaburza moją wizję na temat roli mężczyzny w społeczeństwie.

Mam nadzieję, paskudni zboczeńcy, że już nie będzie tego typu sugestii :P. Ja wiem, że UWIELBIACIE czytać moje cudowne posty na tematy o podłożu seksualnym, ale moje Kochane Mróweczki... Basta już! :P.

5 października 2012

"Chcesz usłyszeć słowa, to sam je sobie wymyśl."

Dobra, przyznaję się - nie mam pomysłu na posta! nad czym ubolewam, bo zawsze pisałam tylko wtedy, gdy miałam coś do powiedzenia, ale liczba komentarzy pod poprzednim przekroczyła 300 i już mnie samej jest trudno zapanować nad odpisywaniem... a jednak chciałabym dalej prowadzić dyskusje :). Dlatego dla mojego i Waszego dobra... mam pytanie: na jaki temat chcielibyście poznać moje zdanie? 

29 września 2012

W poszukiwaniu "dziwków"*.

Od jakiegoś czasu (właściwie od początku mojego wesołego blogowania) jestem wierna zasadzie, że na jakiekolwiek wzmianki na blogu zasługują osoby, które się lubi, kocha... ceni. I dzisiaj chciałabym taką właśnie polubioną przeze mnie osobę opisać. (Dlaczego tylko polubioną? Ano dlatego, że nie miałyśmy jeszcze lubieżnego tete-a-tete :P)

Poznałyśmy się niedawno, a w zasadzie, to matką chrzestną naszego poznania była osoba Jaskrawego (taki nick miała owa bloggerka)... O szczegółach nie warto wspominać, bo jak już napisałam na początku, o ludziach głupich nie powinno się na blogach pisać!

Zminimalizowana nigdy jakoś specjalnie nie budziła mojego zainteresowania, mimo, że od dłuższego czasu jestem stałą czytelniczką jej bloga. Czytałam jej posty, że tak brzydko napiszę, z przyzwyczajenia, bo wydawało mi się, że jest to kolejna bloggerka, która żyje w ciągłej depresji. Powiem szczerze, że ja od takich ludzie trzymam się z daleka - nie lubię wysłuchiwać tych żalów i pretensji na cały świat, bo chłopak nie odpisał na sms-a, a okres spóźnia się o dwie trzecie sekundy. Takie problemy, to pierdoły, a ludzie, którzy tym żyją, są po prostu głupi... I tak myślałam o Zminimalizowanej. (No tak, łatwo jest wygłaszać osądy jak się kogoś nie zna, prawda?) Jakże wielkie było moje zdumienie, gdy okazało się, że Zminimalizowana, to dziewczyna o wielkich możliwościach, które skrzętnie ukrywa w swych mało optymistycznych postach...

Co wiem o Zminimalizowanej? No niewiele, bo gadamy ze sobą na gg dopiero od kilku dni, ale to co już wiem, napełnia mnie nadzieją, że nasza niespodziewana znajomość będzie trwała czas jakiś... Zminimalizowana jest zakochana szaleńczą, schizofreniczną wręcz miłością do wokalisty "Placebo". Niech się cieszy biedny Brian, że nie mieszka w Polsce, bo miałby gotową na wszystko psychofankę! Hmm... chociaż gdyby się tak zastanowić, to może nie byłoby to takie złe, gdyż Zminimalizowana już obmyśla plan, ażeby zająć miejsce tuż obok niego w jego wielkim łóżku... To nieważne, że ów Pan ma na karku 40-stkę i ponoć dziecię, Zminimalizowana wykosi konkurencję, a metryka... no cóż, Łapicka gdyby patrzyła na metrykę, to dziś nie mieszkałaby w centrum Warszawy, ot co! To szaleństwo Zminimalizowanej nawet mnie trochę... podnieca, bo z takim człowiekiem to nigdy nie jest nudno... :P Następne co w niej lubię, to jej zboczeństwo na podobnym do mnie poziomie. Jak to mówią - zboczeniec ze zboczeńcem zawsze się dogada! Jeśli braknie tematów do rozmowy, to zawsze można zapytać: to co tam nowego na RedTube? i już jest miło i sympatycznie:P. Mamy także plan aby zgłębić ("zgłębić", to idealne słowo:P) doznania, które można odczuwać podczas orgii... tylko, że na razie nic z tego nie będzie, bo nasza kryptosekta pod roboczą nazwą "Czekam, Czekam" ma za mało wyznawców, i bądź tu człowieku mądry i eksperymentuj, no nie da się! :P

Teraz wyjdzie ze mnie materializm i chęć wyzysku białego człowieka... skoro Zminimalizowana studiuje architekturę, to co to dla niej pyknąć mi mały projekcik mojej willi w stylu śródziemnomorskim :D. Ma się rozumieć, że będzie to projekt charytatywny, bo przecież na p r z y j a c i ó ł k a c h nie ładnie się jest wzbogacać, no nie? :P

Dopełnienie. Dopełnienie, to świetne słowo biorąc pod uwagę nas dwie... Dlaczego ja mam zakładać konto na allegro, skoro Zminimalizowana je posiada i może w moim imieniu zadać pytanie sprzedającemu? Dlaczego ja mam szukać jak spiratować najnowszą płytę Linkin Park, skoro Zminimalizowana... już ją spiratowała? (Tak, dobrze zauważyliście, to na razie Zminimalizowana wyświadcza mi przysługi, ale mam nadzieję, że kiedyś ja też jej coś pomogę spiratować :P)

A teraz już bez jajków i pełna powaga. Zminimalizowaną lubię, bo to nie pusta, nudna kretynka, ale dziewczyna, która ma pasje, dąży do nich, walczy z życiem i czasem na przekór życiu. Nie gada o pierdołach... kiedy nie trzeba i nie obraża się bez sensu, gdy zaszczycę ją swoim głupim, czasem nie na miejscu żartem. A także lubią ją za to, że swoim blogiem wprowadza ludzi w błąd - i tylko ja wiem jaka ona jest miła, fajna i super lala! :*

* "dziwek" - rodzaj męski od "dziwki". Forma ta została użyta w filmie "Boski żigolo"

23 września 2012

Jak to jest mieszkać ze zboczeńcem...

Postać Anny jest już Wam zapewne znana (nowym czytelnikom przypominam, że Anna, to moja młodsza [głupsza:P] siostra). Kilka razy opisywałam jej ekscesy na krakowskich uczelniach i krakowskim rynku matrymonialnym. Nie inaczej będzie dzisiaj...

W okresie wakacyjnym, Anna często zagląda na różnego typu strony, gdzie można poznać ludzi. Twierdzi, że dziczeje w domu, a ludzie z Krakowa ciągną ją ku cywilizacji... 

Pewnego wieczoru, Anna wlazła na czata i zapoznała osobnika płci męskiej, który pokazywał część swego ciała w kamerze (nie, zboczeńcy, nie pokazywał siusiaka!) - tors odziany w koszulkę z nadrukiem Iron Maiden. Anna nie jest fanką tego zespołu, ale zasugerowała się, że jeśli ktoś słucha takiego zespołu, to musi być to osoba na jakimś poziomie... przynajmniej muzycznym - co okazało się prawdą. Po jakimś czasie, gdy podstawowe pytania zostały zadane (skąd, co, jak i dlaczego), Annę zaczęła coraz bardziej fascynować owa postać w kamerze - tym bardziej, że część twarzy z brodą i ustami wydawała się należeć do całkiem przyjemnego w wyglądzie pana. Jednak, żeby być tego całkowicie pewną, Anna postanowiła bezczelnie wymusić na owym osobniku, ażeby ten obnażył resztę swojej fizjonomii głowy. Pan nawet całkiem chętnie przystał na propozycję Anny (w sumie to nie miał wyjścia, gdyż Anna wcześniej wysłała mu swoją fotografię). Podniósł kamerę tak, że oprócz ust i brody można było zobaczyć oczy i część czoła. Niestety, Anna to nienażarty człowiek i musiała zobaczyć całą resztę, na co ów pan już tak chętnie się nie zgodził. 

Anna: - no ale dlaczego nie chcesz pokazać włosów?
Pan X: - nie da się już podnieść kamery.
Anna: - no to pochyl się.
Pan X: - hahahahahaha, nie
Anna: - ale dlaczego? jesteś łysy? nie wstydź się!
Pan X: - jestem
Anna: - nie wstydź się. najwyżej zainstaluj tupeta :P (oczywiście Anna nie jest tak bezczelna, żeby śmiać się z  takiego poważnego męskiego kompleksu :P)

Po wymuszeniu na Panu X pochylenia głowy, okazało się, że:
Anna do mnie: - on jest kurwa faktycznie łysy! 

Wywołało to w Annie napad niepohamowanego, histerycznego śmiechu, który miał zamaskować to kosmicznie wielkie faux pas.

Jednak Pan X miał na tyle dystansu do tych dziwnych żartów Anny, że ich znajomość przeniosła się na etap GG. I wtedy z Anny wychodzi jej prawdziwa natura - Anna całe życie jest w okresie rui oraz to, że Anna jest ekspertem w każdej dziedzinie - fizyka kwantowa? bez problemu, Anna wie o niej wszystko, cykl rozwojowy żuka gnojarza? NO PROBLEM!, budowa spitfire'a? pestka.

Pan X: - okey, to powiesz mi jakie jest zużycie narzędzia przy pionowej obróbce oraz przy posuwie 4000mm/min elementu o grubości 50 mm?
Anna: - przy posuwie powiadasz? :D
Pan X: - widzę, że coś dla Ciebie :P
Anna: - przy 50 mm. to posuw musi być kiepski :P.

14 września 2012

Piosenka prawdę Ci powie.

Z zasadami tej nowej zabawy zapoznała nas już Marta. Ja tylko napiszę, że jeśli ktoś chce, to niech się bawi mimo braku typowań. Miłej zabawy :).



1. Czy weźmiesz ślub?
Bóg to jeden wie,
jeden Bóg to wie.
(Strachy na Lachy - Bóg to jeden wie)

2. Jak będzie można określić historię Twojego życia?
Wyczuć taką chwilę, w której kocha się życie
i móc w niej być stale na wieczność w zachwycie
w pełnym słońcu dumnie na własnych nogach
może wtedy będzie można ujrzeć uśmiech Boga.
(Buzu Squat - Przebudzenie)

3. Reakcja na wygraną w totka?
Tam, tam, tam gdzie chmury
lećmy hen rakietą tam do góry
kosmos tam, tam,  tam planety
Słońce tu, a tam ogoniaste komety.
(Bebe Lilly - W kosmosie)

4. Jakie będą Twoje studia wyższe?
Nie, nie, nie
"nie" to "nie"
mówię "nie", gdy myślę "nie"
czemu więc czytasz "nie"
jakby "nie" było "tak"
(Hey - Sic)

5. Piosenka idealna na imprezę to...
Popatrz jak zgrabnie porusza się gorylek
jak ślicznie i lekko fruwa motylek
klaśnijcie łapkami, jak to czynią pingwiny
popłyńcie przez parkiet niczym dwa delfiny.
(Boys & Classic - Parura)

6. Jak zaczynasz dzień?
Obudziła się później niż zwykle
wstałam z łóżka, w radiu była muzyka
najpierw zdjęłam koszulę, potem trochę tańczyłam
i przez chwilę się czułam jak dziewczyny w "świerszczykach".
(Martyna Jakubowicz - W domach z betonu)

7. Jaki jest dla Ciebie partner idealny?
Bojownicy spraw ogromnych, owładnięci ideami
o znaczeniu wiekopomnym, i wejrzeniu jak ze stali,
Gdzie umysły epokowe, protoplaści czynów większych
niż pokątne, zarobkowe kombinacje tuż przed pierwszym.
Nieprzekupni, prości, zacni, wielkoduszni i szlachetni
gdzie zeoni, gdzie tytani woli, czynu intelektu?
(Danuta Rinn - Gdzie ci mężczyźni)

8. Jaką piosenkę zagrają na Twoim pogrzebie?
Ja tak sobie marzę, 
że jesteśmy w siódmym niebie,
że nadszedł czas i w sam raz
trafiło tam każde z nas.
Tak oczywiście
wybrałem milczeć inaczej zniszczę.
I z tą pieśnią zostałem sam,
bo tobie brak słów, których ja już nie mam.
(Czesław Śpiewa - W sam raz)

9. Czy będziesz miał/a szczęśliwe życie?
Każdy plan można zmienić,
lecz wolę życie bez planu
jak tylko odkurzę mieszkanie
zdobędę mury Libanu.
(Czesław Śpiewa - Efekt uboczny trzeźwości)


10. Co uczyni Cię szczęśliwą/ym?
Senne dni, w takiej ciszy, 
gdy zwyczajnie nikt nie lubi pustki
i parę słów w jeszcze śpiących ust;
najlepiej wcale bym nie mówił.
(Artur Rojek - W drodze)

11. Będziesz miała dzieci?
To niemożliwe uwierz mi
nie, nie, nie
(T-Love - Nie, nie, nie)

12. Przy jakiej piosence byś się rozebrał/a?
Y si el destino no me deja
descansar
por no conocerme
me confunde esta mente que suelen danar.
(Antonio Orozco - Se deja Ilevar)

13. Co myśli o Tobie Twoja mama?
Nie jestem święta, nie potrafię grzeszyć,
na próżno starasz się anioła znaleźć we mnie.
(Anita Lipnicka - Cała prawda o mnie)

Do zabawy zapraszam Zminimalizowaną i Jakby Ją, a niech się i one bawią :).

Edit.: Typuję jeszcze RedLips, bo narzeka, że nikt jej nie lubi i nikt jej nie wytypował :P.

11 września 2012

Debil, to też człowiek?

Oglądałam wczoraj program Tomasza Lisa, w którym gościem był między innymi Janusz Korwin-Mikke. Chodziło, o tą ostatnia aferę związaną z jego dość osobliwymi komentarzami na temat niepełnosprawnych i paraolimpiady w Londynie. Dla tych, którzy nie są w temacie przypomnę, że chodzi o słynny już wpis owego pana na swoim blogu, że: "Cywilizacja europejska, która panowała nad światem, stawiała na najmądrzejszych, najsilniejszych, najinteligentniejszych i najszybszych - a obecna antycywilizacja za najważniejsze uważa forowanie biednych, głupich, niezaradnych - i również inwalidów. [...] Jeśli chcemy, by ludzkość się rozwijała, w telewizji powinniśmy oglądać ludzi zdrowych, pięknych, silnych, uczciwych, mądrych - a nie zboczeńców, morderców, słabeuszy, nieudaczników, kiepskich, idiotów - i inwalidów, niestety."

Słuchałam co ten żałosny człowieczek mówi i było mi go najzupełniej w świecie żal. Nie dlatego, że każdy patrzył na niego z obrzydzeniem, ale dlatego, że jego ograniczone (upośledzone) myślenie robi mu wiele krzywdy. Bo co z tego, że jego bloga przeczytało 50 mln czytelników (czym raczył się pochwalić), skoro większość zagląda tam aby poczytać wypociny starego, zgorzkniałego, zacofanego idioty, który we wszystkim węszy spisek.

Wiecie, po tych słowach, które miały być jego mową obronną u Lisa, poczułam się jak podczłowiek, nie jako osoba niepełnosprawna, ale jako człowiek, bo jest mi wstyd, że muszę z tym człowiekiem dzielić naszą planetę!

Argumentując swoje stanowisko w kwestii niepełnosprawnych sportowców, tłumaczył, że to co było na paraolimpiadzie, to nie jest sport, bo... nikt tego nie chce oglądać, bo na to nie ma koniunktury. Może i nie ma koniunktury, może i człowiek, który urodził się bez ręki jest zjawiskiem anormalnym, może i wzbudza on więcej ciekawości niż emocji sportowych, ale na Boga, czy to jest powód, żeby usunąć niepełnosprawnych z życia w społeczeństwie, czy jak kłopotliwy kurz najlepiej zamieść wszystkich chorych pod dywan i udawać, że świat jest idealny? Że nie ma chorób, homoseksualistów, morderców? Jeśli poszlibyśmy za myśleniem pana Janusza, to wynikałoby z tego, że niepełnosprawni występowaliby w cyrku, jako materiał, z którego powstało o, takie dziwadło.

Jan Mela podsumował w idealny sposób, to wszystko o czym była wczorajsza dyskusja - nieważne, czy ktoś jest zdrowy, czy niepełnosprawny, ważne że ma rozum i może wybrać, co i jak chce robić.

(Nie czytałam i nie zamierzam czytać owego sławnego wpisu na blogu pana Korwina-Mikke. I jakoś nie bardzo mnie obchodzi, czy te słowa zostały wyrwane z kontekstu, czy nie, wystarczy mi to, że ten człowiek jest niebezpieczny dla społeczeństwa.)

2 września 2012

"Piosenka jest dobra na wszystko..."

Przychodzi do mnie Anna, a właściwie to podchodzi podskakując i śpiewa mi do ucha piosenkę:

Anna:  "ja nie kocham Ciebie, Ty nie kochasz mnie, ja nie kocham Ciebie, a Ty mnie, da da da".

Ja: bardzo adekwatna piosenka do naszych obecnych relacji! :P

Ach, my naprawdę się kochamy :-).

25 sierpnia 2012

Czy gruby troll wygląda atrakcyjnie?

Wiecie, zauważyłam ostatnio u siebie skłonności do przesadnego tradycjonalizmu: denerwują mnie roznegliżowane nastolatki, które świecą gołą dupą i ci wypacykowani chłopcy, którzy bardziej wyglądają jak dziewczynki, no może brakuje im jeszcze okazałych wylewających się z kusej bluzeczki cycków i czegoś innego - niż to co mają - pod majtami... Facet powinien przypominać faceta, a nie jakiś twór kobietopodobny. 

Oczywiście mój tradycjonalizm nie jest aż tak szalony, żebym sądziła, że kobieta powinna rodzić dzieci i siedzieć w domu, a facet na ten dom zarabiać... uważam, że facet powinien zapierdalać wszędzie, ot co! :D

Jednak jest coś, co przyprawia mnie o wstręt... Kobieta w 9 miesiącu idąca do ślubu w bieluśkiej sukni z dłuuugim, równie bieluśkim welonem ciągnącym się spod ołtarza, aż do samych drzwi kościoła!

Jedni z Was powiedzą, że ślub bez białej sukni i welonu to nie ślub, ale ja uważam, że trzeba zachować resztki przyzwoitości i nie udawać świętej dziewicy (o czym świadczy kolor biały i welon na głowie), gdy leziemy pokracznie jak żaba-ropucha z półmetrowym balonem zamiast brzucha. 

Kilkadziesiąt lat temu młodzi, którzy zamierzali się pobrać, czekali z seksem do nocy poślubnej (oczywiście nie wszyscy). Może się bali, że przy braku jakiegokolwiek zabezpieczenia (prezerwatywy nie były wtedy tak popularne jak teraz) dziewczyna zajdzie w ciąże i przyniesie wstyd nie tylko sobie, ale i rodzinie, a może po prostu chciała być naprawdę "czysta", żeby być godną założyć biel. Jak wiemy teraz mało kto zwraca na to uwagę. Biel nie jest już symbolem niewinności, teraz biel, to symbol panny młodej, nie niewinności. 

Przez ostatnie dni szeroko komentowany jest ślub Luberta (imię owego pana jakoś mi umknęło) i jego osobliwej żony Ewy. Nie był to raczej ślub kościelny tylko cywilny (chociaż kto ich tam wie :P), ale to nie zmienia faktu, że panna młoda pokusiła się o założenie białej sukni swojego własnego projektu. Ja przyznam się szczerze, że jak pierwszy raz zobaczyłam ową pannę młodą, to od razu powiedziałam "no jak kurewka!". Cóż można innego powiedzieć o tej pani, że wygląda pięknie? No powiedziałabym, że tanio, tandetnie, zdzirowato, ale nie pięknie.

(Dzisiaj w "Pytaniu na śniadanie" pani Ewa przyszła się pożalić, że podczas wesela ktoś ukradł im ok. 17 kopert, i że dostali jedną pustą o.O. Olaboga, to się porobiło. :P)




Wracając jednak do tematu przewodniego... 
Śluby bierze się w wielu powodów - z miłości, z rozsądku, czy coraz częściej, "bo trzeba". Ja kilka razy myślałam, co bym zrobiła gdybym zaszła w ciążę i doszłam do wniosku, że nie pchałabym się do kościoła z tym nieestetycznym balonem, wolałabym już poczekać do rozwiązania, a potem wziąć ślub w sukni już nie śnieżnobiałej i nie z cudownym welonem, niż pokazywać się w takim stanie na weselu, z którego i tak specjalnie korzystać nie byłabym w stanie. Ponadto uważam, że ciąża, a przynajmniej jej ostatnia faza, nie jest stanem pięknym. Te wszystkie akcje, że kobieta w ciąży wygląda najpiękniej można włożyć między bajki, bo wtedy pięknie się nie wygląda. Czy gruby troll wygląda atrakcyjnie?

23 sierpnia 2012

Wielki powrót Czerwonej...

Tak powinnam zatytułować moją pierwszą, bestsellerową, jeszcze nie wydaną, ba, jeszcze nawet nie napisaną, książkę. Dobry tytuł, co? :D

Chcę Was powitać na nowo, bo dziś nastał dzień, kiedy wylazłam z Ciemnogrodu zwanego Brak Internetu! Uff! Nawet nie wiecie jakie to podniecające :P.

13 lipca 2012

Bez odbioru...

Moim mili Czytelnicy i Czytelniczki, przepraszam Was, że tak niewiele jest mnie obecnie na blogu (jeśli w ogóle kogokolwiek to obchodzi :P), ale okres wakacyjny nie działa dobrze na moje blogowanie... Jednak brak jakichkolwiek chęci, to nie wszystko... Ostatnio mój net działa podobnie jak ten nasz znienawidzony Onet - działa wtedy jak mu się akuratnie zachce, a że ja nie należę do osób nadmiernie cierpliwych, to próby wejścia na Wasze blogi, czy strony, są przeze mnie zaniechane po około 5 razie. Wczoraj był facet od internetu, ale nic nie naprawił, kazał czekać, aż założą nowy przekaźnik (cokolwiek to jest).

Będę starała się Was odwiedzać :-).


Jeśli ktoś chciałby zasięgnąć wiedzy o moim stanie psychicznym podczas tych męczarni, to niech śmiało pisze na gg, bo tylko ono jeszcze jako tako działa -> 13247828.

Aha, i proszę Was, abyście się rejestrowali na Shinybox. Pliiiiisss :) (Link macie w zakładce "dołącz proszę".)

21 czerwca 2012

Anty-cuda EURO.

Joanna Ka. porodziła posta, w którym rozpływa się nad urodą co poniektórych piłkarzy, a ja postanowiłam rozpłynąć się nad nieurodą eurowskich gwiazd. Powstają rankingi, gdzie kobiety wybierają najprzystojniejszych piłkarzy i pomyślałam sobie, że tym brzydszym robi się smutno w tym momencie, więc ja ich podniosę troszkę na duchu. :P

Podkreślam, że to jest moja subiektywna ocena owych panów, więc jeśli ktoś będzie chciał napisać, że to podłe z mojej strony, że nie ocenia się po urodzie, bo liczą się umiejętności, to niech już teraz kliknie mały plusik, który zamyka kartę z moim blogiem. Z góry dziękuję.

Miejsce 5:
Cristiano Ronaldo - Portugalia


Może i nie jest najbrzydszy, bo przecież ma wszystkie zęby, ma gładką twarz i niezłe ciało, no ale jak na niego patrzę, to wzbudza on we mnie jakąś niepohamowaną odrazę. Może dlatego, że nie lubię takich panów, którzy spędzają u kosmetyczki więcej czasu niż we własnym domu...? On mi przypomina takiego małe chłopczyka, który tupnie nóżką i ma mieć wszystko czego zażąda.

Miejsce 4:
Jeleon Lescott - Anglia



Nie wybrałam pana Lescotta ze względu na bliznę, bo akurat mężczyznom blizny jakoś specjalnie urody nie odejmują, ale dlatego, że gdy sobie pomyślałam, że miałabym z tym panem zawiązać bliższą znajomość łóżkową, to na wstępie ogarnia mnie panika połączona ze schizofrenią paranoidalną. No i do tego, to jest Anglik, a Anglicy zawsze kojarzyli mi się z brzydalami, którzy nieładnie pachną :/. 

Miejsce 3:
Bastian Schweinsteiger - Niemcy



Ogólnie Niemcy mi się podobają - są ułożeni, sprawiają wrażenie ludzi na poziomie, zadbanych w optymalnym stopniu, no i prawie zawsze wygrywają w piłkę, ale pan Bastian zaprzecza większości moich wyobrażeniom o tym narodzie. Z całym szacunkiem panie Schweinsteiger, ale wygląda pan jak uczestnik Love Parade.

Miejsce 2:
Wayne Rooney - Anglia



Ja to się tylko dziwię, że on ma taką piękną żonę, którą notorycznie zdradza i pytam się: dlaczego świnko Piggy nie siedzisz z piękną kobietą, która zgodziła się byś ją zapłodnił i stworzył równie urocze potomstwo jak Ty sam, tylko szukasz wrażeń u kobiet, które (z całą pewnością) lecą na Twoje miliony? Fuj!

Miejsce 1:
Franck Ribery - Francja



No i kolejny pan z blizną, która mnie nie obchodzi. Hmm... w sumie nie wiem jak skomentować urodę tego osobnika. To jest  po prostu typ-troll, nietoperz-wampir, jak to Kasia określiła urodę Jacka Krzynówka, którego nie mogłam tutaj umieścić, bo pan Jacek nie gra już w polskiej reprezentacji.
Panie Ribery, uroda nietoperza-wampira nie zwalnia pana z obowiązku dbania chociażby o uzębienie, które u pana jest w złym stanie...

17 czerwca 2012

Siostrzana miłość.

Anna robi sobie makijaż - nakłada podkład, puder, jakieś róże czy brązy, robi kreskę nad górną powieką itd., wreszcie mówię:

Ja - a po co Ty to robisz?
Anna - upiększam się.
Ja - w stosunku do Ciebie, upiększanie, to dość znaczące przejęzyczenie :P
Anna - Ty świnio! 
Ja - no co? Tobie ten makijaż to tak pomoże, jak Zofii Merle liposukcja :P.


___________________________
Kochane Bubusie, wchodząc na Wasze blogi znalazłam link, gdzie podobno dostaje się jakieś darmowe paczki z kosmetykami, a ja jedno co dostałam darmowe to karmę dla psów marki Pedigre, dlatego jeśli byłybyście takie miłe, to kliknijcie na ten link i zróbcie co trzeba :D --> LINK

11 czerwca 2012

Jak stać się kibicem w jeden dzień?

Nie jestem fanką piłki nożnej! No kurde, nie jestem i tyle. Zawsze zastanawiałam się, co ciekawego jest w dwudziestu dwóch facetach, którzy latają za okrągłą, niewielką rzeczą? No powiedzcie mi co? 

Nie jestem fanką, którejkolwiek z dyscyplin sportowych. Nigdy nie widziałam całego meczu koszykówki, ani hokeja, Formułę 1 śledziłam na początku, jak tylko zaczęli nadawać to w telewizji - bo to takie nowe, jakby z innego świata, ale potem stała się dla mnie nudnym krążeniem po jednym kółku.  Chociaż np. siatkówkę lubię - może dlatego, że akcje są szybkie i zawsze coś się dzieje...? Jeśli natomiast chodzi o piłkę nożną... Zarzekałam się, że to całe Euro to jakiś głupi wybryk naszych polskich działaczy, że znając nasz polski zmysł do planowania i urządzania, to prędzej narobimy sobie europejskiego wstydu niż cokolwiek z tego będziemy mieć. A tu proszę, Euro wystartowało! Jeśli chodzi o organizację, to chyba nie ma wstydu, o grze naszych nie wspomnę, bo jak dla mnie to w ogóle jakieś nieporozumienie, ale o tym nie wiemy od wczoraj - ogólnie jest chyba na plus. I powiem Wam, że śledzę prawie każdy mecz! Tak, moi mili, śledzę! Chyba tylko dlatego, że lubię słuchać opowieści komentatorów :D. Nie mam żadnych chorągiewek, nie kibicuje specjalnie jakiejś jednej drużynie, nie obchodzi mnie kto wygra i nie obchodzi mnie specjalnie czy jakimś cudem wyjdziemy z grupy czy nie. Ale gdy rozpoczyna się mecz i te pełne trybuny, hymny śpiewane wspólnie z całym stadionem... No to jest kurwa moc! :D

1 czerwca 2012

W co się bawią dzieci?

Czerwona Szminka, wśród Was, moi Drodzy Czytelnicy, to już wiekowa (26 świeczek zaświeci się na moim urodzinowym torcie we wrześniu, buuu), stara panna, która nie tylko jest zagorzałą feministyczną francą, ale też osobą, którą bachory denerwują bardziej niż co innego na świecie, nawet to pojebane EURO-srełro nie denerwuje mnie tak, jak wrzeszczący, mały gnom, który mało brakuje, a od tego ryku się nie zerzyga na swoją litującą się nad nim matką. Dwadzieścia sześć lat, to nie są jakieś żarty, w końcu urodziłam się w świecie, gdzie nie było komputerów, a nawet telewizję oglądało się czarno-białą, a na dodatek były tylko dwa (!) kanały. Do zabawy miałam kredki i zeszyt 16-to kartkowy, który w moim domu musiał być zawsze, bo ja, jako odwieczna, niespełniona nigdy pisarka, musiałam mieć kartkę i kredki. Bawiłam się w piasku, kopiąc głębokie dołki, tak głębokie, żeby zakopać nogi po kolana, zasypać je i próbować je wydrzeć z tej piaskowej czarnej dziury. Jak się udało, to była radocha, a jak się nie udało, to się próbowało dotąd, aż się uda... no i się udawało. Nikomu nie przychodziło do głowy, żeby mnie stamtąd wyciągać, bo tam mógł pies nasrać czy kot nasikać. Robiło się ciasta i zupy z trawy i ziemi, i były to najlepsze czasy jakie w życiu przeżyłam. Robiło się coś w grupie, bo jak głosi stara prawda "w kupie siła!". A najlepiej bawiło się... jak się miało iść już do domu, bo przecież ciemno. To były czasy! A czym się bawią te dzisiejsze, samorodne złote sztabki, które siedzą ciągle przed komputerem? Oni wiedzą co to komputer, jak tylko opuszczą macicę swej biednej matki, dla której poród, to początek zmartwień. Potem jest etap Ipodów, Iphonów i całej palety różnych innych "AJ". Taki dzieciak wcześniej mówi "komórka" niż "mama", wcześniej wie jak zagrać w warcrafta i inne ciulstwa niż jak zrobić kupę do nocnika. I siedzą takie 5-latki z czołem przylepionym do monitora i nakurwiają w tą klawiaturę tymi małymi, pulchnymi paluszkami z prędkością zawodowej maszynistki. To cud jak takie małe pójdzie do przedszkola, bo to i dla twórców owego dzieła lepiej, a i dla tego pokurcza też dobrze, bo przynajmniej pozna inne pokurcze i nauczy się jak się je, i że trzeba ręce myć jak się skorzysta z kibla. Gorzej, jeśli pokurcz w domu siedzi, bo rodziców na przedszkole nie stać na przykład. Nauczy się pokurcz jak się zabija w tych grach różnych, a jeśli siedzi takie, cicho jest, to przecież matka nie będzie co 5 minut latać i sprawdzać co robi jej pociecha, jak pociecha siedzi cicho, to znaczy, że bawi się grzecznie. Po jakimś czasie, jak już te gry wszystkie trochę nudzą, to mały pokurcz chce spróbować czegoś na żywo, no i wymyśla sobie, że może kotka wpierdolimy do mrowiska i nakryjemy wiadrem. Przecież to takie pasjonujące, gdy się słyszy, jak ten kotek tak dziwnie podskakuje i śmiesznie miauczy pod tym wiadrem. A jego kochana mamusia, zamiast wziąć pasa i wpierdolić, żeby na dupie przez miesiąc nie usiadł, to powie tylko "ale to nie moje dziecko, moje dziecko jest grzeczne i kocha zwierzątka". Ja w zasadzie nie jestem za przemocą w rodzinie, ale gdy widzę takie rzeczy, to ja się zastanawiam, czy ojciec, kurwa, pasa nie nosi, czy co?! Mnie krzywda zwierząt obchodzi bardziej niż krzywda ludzka, bo zwierze samo się nie obroni, a ludzie, to jednak swój, mniej lub bardziej wykształcony, rozum mają. I nikt mi nie powie, że 14-letniemu chłopakowi, to trzeba "Surowych rodziców" i stada psychologów, bo przecież, jeśli napadł, sterroryzował i okradł swoją babcię, bo potrzebował "na swoje bardzo ważne potrzeby", to jemu potrzeba psychologa, bo on ma jakieś zaburzenia na pewno. Jednego czego mu potrzeba to ciężkiej ręki. W naszych czasach za mało jest kar, jakichkolwiek, a za dużo nagród. Nagrody rozdaje się za byle gówno - dostał czwórkę z wu-efu, a to mamusia da mu 5 dyszek, tak jakby nauka w szkole, to tylko dobra wola bachora. Dzisiaj to bachory mają za dobrze, mówię Wam, bo mają wszystko na miejscu, chcą kasy, to rodzic da, a przedtem...? Mój Rodziciel mi opowiadał, że jak chodził, zaznaczam, chodził pieszo do szkoły, to trzeba było się namęczyć, żeby zdać na 3, a co dopiero na 4, a dzisiaj, to wystarczy dwa razy do książki zajrzeć, wykuć na pamięć, zdać i zapomnieć. Potem chodzą po ulicy takie półmózgi, co to nie wiedzą kim była Pawlikowska - Jasnorzewska i jaka jest stolica Australii. Źle się dzieje na tym świecie, tyle Wam powiem. Ja myślę, że bachor, to w pierwszej kolejności powinien mieć respekt przed rodzicem, nie to, żeby się rodzica bał, ale powinien czuć nad sobą rękę sprawiedliwości, rękę, która nie tylko karze, ale też chroni i daje.