29 maja 2013

"Samotność nie ma nic wspólnego z brakiem towarzystwa." - E.M. Remarque

Nie jestem blogową ekshibicjonistką. Piszę o pierdołach - jakieś humorystyczne opowiastki z życia, które mają za zadanie poprawić Wam, moi Drodzy, nastrój. Czasem tylko dostaję pomieszania zmysłów i napiszę jakąś krótką elegię. 

Ostatnio jestem bardzo zaangażowana w blogowanie... Taaa... sami wiecie jak bardzo dbam o moje Drobinki. Tak samo jak nie bloguję, tak też nie czytam Waszych wpisów. Nie będę się usprawiedliwiać i stulać brednie, że wiosna, że brak weny (na to, to ja akurat zawsze cierpię), że nie mam czasu, że bla bla bla... Szczerze Wam powiem, że przez ostatnie półtora miesiąca niewiele mnie obchodziły mój, jak i Wasze blogi. Nie będę Was przepraszać, bo nie czuję, że powinnam...

Jak to jest, gdy przez ponad miesiąc nie znaku życia od człowieka, na którym Wam bardzo zależy? Jak to jest, gdy przez ten czas chodzą Wam po głowie najgorsze myśli, łącznie z tą, że już nigdy nie powiecie mu, jak bardzo za nim tęsknicie? Jak to jest, gdy ból wypełnia każdą komórkę Waszego ciała i przeklinacie los za to, że nic nie możecie zrobić? Jak to jest, gdy nie mówicie o tym nikomu, bo nie chcecie ciągłych pytań "odezwał się?", "wiesz coś?", które tylko potęgują samotność? Jak to jest, gdy sami próbujecie jakoś ze sobą żyć udając przy okazji, że wszystko jest jak najbardziej w porządku? Jak to jest, gdy dopiero w nocy, kiedy nikt Was nie słyszy i nie widzi, płaczecie cicho w poduszkę i odganiacie od siebie najgorsze myśli? Jak to jest, gdy czujecie w środku taką wstrętną, lodowatą pustkę? Niestety na wszystkie te pytania znam odpowiedź... I mam nadzieję, że nie będę musiała już nigdy na nie odpowiadać.

23 maja 2013

Mutacja mózgów

Jak wiecie, jestem fanką horrorów - horrorów, które można by zakwalifikować do komedii, bo ostatnio innych nie widuję Odkąd mam dekoder do odbioru telewizji cyfrowej do moich podstawowych (czterech w szczytowym momencie pięciu) kanałów dołączyły jakieś cudaczne twory będące dziećmi (tak mi się wydaje) TVN-u, Polsatu i TVP. Na jednym z nich (nie pytajcie na którym, bo nie wiem) raz w tygodniu odbywa się emisja jakiegoś horroru, a że ta emisja nie jest o 24:00, to czasem zerknę, czymże tym razem zaskoczy mnie owa twórczość panów (pań też) producentów, aktorów, scenarzystów i cholera wie kogo jeszcze. I tak się składa, że te horrory (klasy -milion) opierają się głównie na jednym motywie - mutacja. Miałam już wątpliwy zaszczyt poznać historię o zmutowanych psach, zmutowanej skolopendrze, zmutowanym waranie, zmutowanym wężu i wężu, który zmutował się z piranią, z tego powstało coś o ciele węża i ryju piranii, jakaś zmutowana ośmiornica i coś, co posiada szczękoczułki (czy nogogłaszczki...) rzecz jasna zmutowane. Większości tych filmów oczywiście nie obejrzałam nawet w 1/3, ale nie trzeba posiadać inteligencji na poziomie Einsteina, żeby dojść do oczywistego wniosku, że tego typu filmy mają bardzo podobną fabułę, która kończy się w taki sam sposób - mutant pożera określoną liczbę ludzi, a gdy już nie może nic przełknąć i ledwo toczy się na swoich zmutowanych odnóżach przybywa bohater, który dysponuje jedynie kozikiem z harcerstwa i powala gada jednym, ale jakże skutecznym ciosem. Wraz ze śmiercią potwora kończy się film. Głupie? Jak chuj! 

Do jakiego stopnia trzeba mieć zmutowany czerep, żeby tworzyć coś takiego?! Czekam z utęsknieniem na zmutowaną świnkę morską i hordę chomików, które zamiast estetycznie wyglądających kolbek i słodkiego pociągania z poidełek, będą się panoszyć po miastach i wyżerać ludzkie mózgi. (Jak ktoś wpadnie na taki pomysł, zmajstruje film o chomikach i nie podzieli się ze mną - pomysłodawczynią - udziałami z zysku, ma przesrane!) A oto scenariusz na ten film:
1. Słodka chomiczyca o imieniu Czu-Czu przez przypadek zjada parówkę z Constaru, po której zaczyna mutować. Mutuje przez miesiąc, dwa, trzy, aż w końcu rodzi małe chomiczątka, które rosną i rosną.
2. Po tygodniu chomiczątka są już wielkości wieprza, a po miesiącu byka buhaja.
3. Właściciele chomiczątek są oczywiście zachwyceni, jeżdżą z mutantkami po świecie, chwalą się nimi, trzepią kasę.
4. Pewnego dnia chomiczątkom zapominają dać jedzenie, a jak przychodzą dokarmiacze i chcą pogłaskać chomiczątka (głodne jak ćpunka na detoksie), wtedy jedno z chomiczątek robi chaps i już nie ma dokarmiacz rączki. Oczywiście chomiczątka uciekają i szukają jedzenia, a że już zasmakowali w ludzkim mięsie, więc do ziarenek, warzywek już nie wrócą.
5. Przez 80% filmu panoszą się po jakimś zapyziałym mieście i po kolei pożerają mieszkańców. Rozmnażają się też, a jakże.
6. Potem to już wiadomo - kilku mieszkańców, którzy pozostali przy życiu zaczynają morderczą walkę o przeżycie. Ostatni, który ocalał skupia się i wymyśla jak pozbyć się gniazda. 
7. Pokonuje chomiczątka i już. The End!
Gud ajdija? :D

8 maja 2013

30 day challenge (dzień 1)

W końcu nastał ten długo oczekiwany dzień pierwszy tej przefantastycznej zabawy. Oto i poemat na moją cześć napisany przez Martę. Dziękuję :*.

"Zmuszona do myślenia tworzę ten pean o Czerwonej Szmince co ma bloga że hej!
Trafiłam na nią lat temu parę,
lecz pokornie skulona nie odzywałam się wcale.
Onieśmielona zimnej suki słowem
myślałam nie raz, jak zagaić rozmowę?
Och, rym ja Ci ten piszę siedząc w szkole i ucząc się durnot
próbuję wytworzyć jakiś poemat o Tobie.
Oddający mendowatość ostrego słowa Twego.
Chyba jednak spasuję
i post ten opublikuję."

Szymborska i Miłosz biją Ci brawa w niebie, Martusiu :D.