3 stycznia 2013

Najgłupsze zdanie świata

Zastanawialiście się, jakie zdanie jest najgłupsze? Pomińmy wszystkie te, które wypowiadają ludzie ograniczeni przez swoją inteligencję, a skupmy się na tych, które brzmią mądrze, ale ich przekaz jest niedorzeczny. Ja mam takie zdanie, czytałam je nierzadko na Waszych blogach, czytałam w książkach i słyszałam w różnych okolicznościach. Na początku nie było ono dla mnie głupie, bo mnie nie dotyczyło... nie, dotyczyło mnie, ale akurat wtedy historia związana z tym zdaniem już dawno zabliźniła się w moim sercu, więc po co kazać rozumowi na nowo te rany rozdzierać... Od jakiegoś czasu jednak powstały nowe zadrapania, które z czasem przerodziły się w wielką, ciągle krwawiącą ranę.

Miałam przyjaciela. Jeżeli miałam, to on nie był moim przyjacielem, a jeśli to był przyjaciel, to wciąż nim jest. 

Zdarzają się chwile, kiedy budzę się w środku nocy i myślę o tym... Myślę, czy to była przyjaźń, czy po prostu znajomość na chwilę, kiedy akurat każde z nas potrzebowało bliskości kogoś z zewnątrz, kto będzie mógł obiektywnie spojrzeć na nasze życiowe dylematy, kogoś kto będzie umiał sprawić, żeby nasza twarz pojaśniała od uśmiechu. To dziwne, że nigdy nie spotkaliśmy się, nigdy nie poczuliśmy wzajemnego dotyku, a jednak byliśmy dla siebie kimś naprawdę ważnym. Te długie godziny, kiedy gorączkowo klikaliśmy w klawiatury, żeby przekazać sobie jak najwięcej ciepła i troski, te niekończące się rozmowy przez telefon, kiedy nawet alternatywny świat Toma i Jerry'ego był interesującym tematem, to wszystko minęło tak szybko... Brutalnie zerwana została ta niewidzialna nić, która tworzyła między nami ten magiczny stopień porozumienia, który znany jest tylko nielicznym. Ja przestałam pisać, on przestał dzwonić - każde z nas nauczyło się żyć bez tego drugiego - ja nie czekałam, on nie myślał. 

Wielu z Was pewnie chciałoby zapytać: dlaczego, skoro tak dobrze się rozumieliście, to wszystko teraz jakoś się nie klei? Historia jest długa i raczej nie ma sensu jej przytaczać. Mogę napisać tylko tyle, że trudno jest się pogodzić z sytuacją, gdy dochodzi się do wniosku, że ktoś o tobie myśli: no, fajnie że jesteś, bo nie miałbym się komu wyżalić, fajnie że jesteś moją pocieszycielką. Nie chciałam być niczyim wycieruchem do wypłakiwania się, a przynajmniej nie tylko do tego. Ja dawałam z siebie ile mogłam, a tu się nagle okazuje, że to ja to wszystko trzymałam w kupie, bo gdy przestałam, on nie starał się zająć mojego miejsca w tej relacji. Nie miał chęci (?), żeby jakoś to podtrzymać. To było jak zimny prysznic, jak cholernie lodowaty prysznic, który spadł na mnie z siłą tajfunu. Po tych 3 latach ten deszcz nadal na mnie na leje, co prawda stał się trochę cieplejszy, może nawet przypomina teraz taki wiosenny kapuśniaczek, tylko co z tego, skoro ja nadal jestem mokra - skóra zrobiła się pomarszczona, twarda i nieprzyjemna... Zapytacie, czy to zakończyłam? Czy powiedziałam "nie dzwoń, nie pisz, zapomnij o mnie"? Nie, nie powiedziałam. Nie mogłam 3 lata temu, nie mogę i teraz. Gdzieś w środku mam pewnie nadzieję, że będzie lepiej, że się jakoś ułoży, że tamte rozmowy o Tomie i Jerrym kiedyś wrócą. Jednak wiem, że nie wrócą, że pewnie nadal będziemy w tym zawieszeniu między wszystkimi tymi słowami, które nie jesteśmy sobie w stanie powiedzieć.

On często pyta, dlaczego do niego już nie piszę, a ja dzisiaj przeczytałam odpowiedź na to pytanie - nie piszę nie dlatego, że chcę go ukarać, nie piszę, bo nie mam mu już nic więcej do powiedzenia. 

Brakuje mi ciebie. P.s. Zawsze myślę o tobie. Niby wiem, że to prawda, ale nie mogę, nie potrafię zaufać na nowo, nie umiem zapomnieć... nie wiem czy chcę.

69 komentarzy:

  1. Jak dla mnie to 'zostańmy przyjaciółmi' po rozstaniu. Nie można przyjaźnić się z kimś, kogo się kochało i kto nas zranił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz może się da, trudniej zapomnieć.

      Usuń
    2. I o to cały czas się rozchodzi. Wybaczyć można, ale pamięć to szczwana bestia, która co rusz przypomina o sobie.

      Usuń
    3. Zwłaszcza, jeśli ktoś nas tak bardzo zrani.

      Usuń
    4. Dlatego z byłymi można jedynie się kolegować, być znajomymi. A nie przyjaźnić.

      Usuń
  2. To największy oksymoron świata. Kiedyś tego nie rozumiałam, bo nie byłam w takiej sytuacji, teraz nie rozumiem nadal, chociaż dotknęło mnie coś podobnego. I też nie potrafię się przełamać. Nie wiem co mogłabym napisać, tworzę różne prototypy w głowie, ale wciąż tam pozostają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pewnie już tam pozostaną, bo nigdy nie będzie odpowiedni moment, żeby je powiedzieć.

      Usuń
    2. Nie ma takich momentów, można je samemu stworzyć. Zastanawiam się nad tym, ale w grę wchodzi też coś w rodzaju urażonej dumy :/

      Usuń
    3. Mojej, a chyba bardziej przyjaciółki, jeśli mogę ją tak nazwać.

      Usuń
  3. Piszesz o mnie? O mojej historii? Bo czuję jakbym czytała o sobie. Bo przeżyłam to samo. Trzy lata temu... I aż boli, że ktoś też tak miał, że ktoś przeżywał podobnie, że ktoś ma podobne doświadczenia. Naprawdę nie życzę tego nikomu. Bo to okropne i aż łzy lecą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet teraz, po 3 latach wciąż czujesz, że to w ogóle nie przestaje boleć?

      Usuń
    2. Czuję to dokładnie.
      A kiedy czasem się odezwie, to boli jeszcze bardziej. Nie wiem co jest gorsze.

      Usuń
    3. Starasz się zapomnieć, i myślisz, że już Ci się to udaje, a ten nagle sobie przypomina o Twoim istnieniu i cały cyrk rozpoczyna się na nowo. Podobno czas leczy rany... Gówno prawda!

      Usuń
    4. Jeśli chodzi o to, to u mnie wygląda to nieco inaczej, bo ja wcale nie chcę zapominać. Chyba bym umarła. Nie mogłabym zapomnieć o kimś najważniejszym, kto mnie w pewien sposób ukształtował, kto mi tyle dał, tyle przekazał, tyle czasu i słów poświęcił. Po prostu nie mogłabym...

      Nigdy w to nie wierzyłam, a ta historia jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że to rzeczywiście - gówno prawda. Bo nawet jeśli się łudzisz, że jest inaczej, rany potrafią otworzyć się w każdej chwili, w najmniej spodziewanym momencie i z najbardziej błahego powodu. Co to za leczenie? Leczenie przecież zawsze powinno być skuteczne.

      Usuń
    5. Nie, nie chodziło mi o zapomnienie o tym człowieku, ale żeby zapomnieć ten ból, a to jest niewykonalne, a jeśli nie potrafimy zapomnieć bólu, nie umiemy wybaczyć, to jaki jest sens, żeby to trwało? Żeby łączyły nas tylko głupie sms-y.
      On mnie też ukształtował, może nie ukształtował, ale dał mi coś, co pozwoliło mi być lepszym człowiekiem (przynajmniej ja tak teraz siebie postrzegam).
      Czas tylko przyzwyczaja nas do bólu, nic więcej.

      Usuń
    6. Rozumiem. :) O bólu też nie wiem czy chciałabym zapomnieć. Nawet jeśli potrafi wykańczać.
      Wierzę, że i nas i Was łączy coś wiele więcej.

      Mam to samo, naprawdę pomógł mi się zmienić, wierzę, że na lepsze.

      Usuń
    7. Musimy sobie opowiedzieć nasze historie...:D

      Usuń
    8. Zapraszam na mejla. :D

      Usuń
    9. Piśnij do mnie, bo ja się nie znam na tych programach do bezpośredniego wysyłania mailów :/

      Usuń
  4. Wiesz przyjaźń potrafi też wybaczać. Mam wrażenie, że tylko od Ciebie teraz zależy, jak można nazwać relację między Wami. Bo każdy kiedyś kogoś skrzywdził, każdy popełnia błędy, ale nie każdy dostaje drugą szansę i nie każdemu warto ją dać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko widzisz, minęły 3 lata, a ja nie robię nic, nie mogę zapomnieć, ale nie chcę też tego skończyć.

      Usuń
    2. Obawiam się, że to się już samo skończyło, bez pytania Cię o zdanie, po prostu umarło śmiercią naturalną.. Pamiętasz moją historię z Sebastianem? Tyle, że u nas role były odwrócone, to ja byłam ta "zła", ale myślę, że pamiętasz też jaki był tego Powód..
      Hmm.. a czy dobrze myślę o kogo chodzi? Jak on miał na imię? A.?

      Usuń
    3. Tak, A. Umarło dawno, ale teraz jest jak taki powracający duch - upiór w przeszłości, z którym się powoli zaprzyjaźniam.

      Usuń
  5. Ja akurat mam problem z zapomnieniem. To nie mój przyjaciel, to nie mój chłopak, tylko fatalne zauroczenie. A zapomnieć cholernie trudno, szczególnie gdy wszystko go przypomina.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zapomnieć jest najtrudniej. Taki już ludzki żywot - obarczono nas pamięcią i musimy się z nią męczyć.

      Usuń
    2. Dzisiaj, między matmą a wokiem, doszłam do wniosku - nie będę starała się go zapominać, bo na siłę nie zapomnę. Stwierdziłam, że po prostu przeczekam, nie wychylając się i może samo się zapomni :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Zapomnieć na siłę się nie da, da się co najwyżej zwrócić nasze myśl w innym kierunku, ale to tylko środek doraźny.

      Usuń
    4. Im bardziej chce się zapomnieć, tym bardziej to wraca - właśnie w codziennych rozmowach

      Usuń
    5. Gdybyśmy nie miały do czynienia z przyczynami naszych bolączek, byłoby łatwiej, ale to utopijne myślenie.

      Usuń
  6. Szczerze to nie wiem jak bym postąpiła na Twoim miejscu. Sama od kilku już lat kontaktuję się z dwoma chłopakami poznanymi dzięki blogom. Pamiętam, że w pierwszym okresie czasu pisaliśmy ze sobą dzień w dzień. W końcu ta częstotliwość zmalała, ale wciąż się konraktujemy i bardziej szczera to chyba jestem jedynie z moim przyjacielem z reala (z którym nie widziałam się też ponad rok czasu jako, że nie mieszka już w Polsce i głównie to kontaktujemy się przez fb, gg, dzwonilismy do siebie w Święta).
    A tej takiej internetowej znajomości... W sumie nie wiem czy to jest przyjaźń, czy bliska zażyłośc.
    U Ciebie chyba było tak nierównomiernie z tymi uczuciami, może on inaczej do tego podchodził? Najważniejsze to nie chować na siłę urazy, czasami lepiej odpuścić, przebaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Weź bo jeszcze co poniektórzy się obruszą o to, że się czepiasz ;) A tak swoją drogą, to czy trzeba tak wszystko dokładnie analizować? Dajmy trochę temu spokój, bo jeszcze od tej logiki mózgi nam się poprzepalają ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu się czepiam :P. Ja lubię analizować, mam umysł, dla którego ważna jest symetria i synteza, więc analizowanie w celu zsyntetyzowania czegoś, to mój konik :P.

      Usuń
    2. A nie lepszy jest taki inny... ekhem... konik? ;D

      Usuń
    3. Znasz takowego... konika, który byłby dla mnie? :P

      Usuń
  8. Podobno zaufania nie można odbudować na nowo.

    OdpowiedzUsuń
  9. właśnie od jakiegoś czasu sama się zastanawiam nad takim 'miałam przyjaciela'. ale bardzo chcę wierzyć, że mimo wszystko nie 'miałam', a mam.
    a deszcz deszczem zostaje, choćby był letnią mżawką.

    OdpowiedzUsuń
  10. też sama nie wiem jak to jest, że dwie tak bliskie sobie osoby nagle stają się sobie takie obce. i w zasadzie tak się oddalają przez pewnie czas i nagle okazuje się, że ... już nic ich nie łączy. smutne.

    sama ostatnio myślę nad samym pojęciem 'przyjaźni' ...

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam przyjaciółkę, która zrobiła mi krzywdę. Strasznie się na niej zawiodłam , była podła, pokazała niestety drugą naturę, którą znałam ale nigdy nie sądziłam że "użyje" jej w stosunku do mnie! Któregoś dnia wziełam telefon napisałam - czekałam na odpowiedź kilka chwil.. Także mam przyjaciółkę, która będąc trzymana lekko z dystansem nadal nią jest. Zgadzam się że forma "miałam" nie jest odpowiednią. Ale też odkryłam to dopiero niedawno

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdanie jest głupie, ale nie potrafimy mówić inaczej, bo zawsze mamy nadzieję, że ta "utrata przyjaciela" to tylko czasowe, przejściowe i że niedługo wszystko wróci do normy - gdybyśmy przestali nazywać tego kogoś przyjacielem to wszystko po prostu by znikło.

    OdpowiedzUsuń
  13. Moze on tak naprawdę nie był twoim przyjacielem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc dlaczego teraz nie odzywa się do Ciebie

      Usuń
    2. Ale przecież z posta nie wynika, że się nie odzywa ;|...

      Usuń
    3. Ja zrozumiałam, że się już nie odzywa

      Usuń
    4. No najwyraźniej, bo wyraźnie jest napisane: "On często pyta, dlaczego do niego już nie piszę, a ja dzisiaj przeczytałam odpowiedź na to pytanie - nie piszę nie dlatego, że chcę go ukarać, nie piszę, bo nie mam mu już nic więcej do powiedzenia."

      Usuń
  14. Relacje międzyludzkie, co to w ogóle jest? :0

    OdpowiedzUsuń
  15. Strata przyjaciela... Przecież to możliwe, jeżeli ten ktoś okazuje się innym, niż był, lub nie wywiązuje żadnych chęci... Nim się jest, albo nie, a coś takiego, że skoro nie jest, to nie był, to chyba sensu nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  16. Moim zdaniem to, że ktoś teraz nie jest przyjacielem, nie oznacza, że nigdy nim nie był. To tak jak z miłością - liczy się to, co aktualnie czujemy do danej osoby, a nie perspektywa po czasie. Chciałoby się, żeby relacje międzyludzkie trwały wiecznie, ale trzeba się nauczyć, że nic nie jest dane na zawsze. O wszystko trzeba dbać. Jeśli ktoś nas kiedyś zawiódł i rzecz jest niedokończona, to może warto by było to wyjaśnić? Oczyścić atmosferę? Nawet jeśli to doprowadzi do rozstania - bo na co Ci ktoś taki, kto ani Ci bliski, ani daleki, czyli jakby go właściwie nie było, a tylko uporczywie zatruwa myśli jak niezałatwiona sprawa?

    OdpowiedzUsuń
  17. Ooo ile mamy ze sobą wspólnego ! Nie lubię tej historii zawsze będę miała żal...gdzieś na dnie.

    OdpowiedzUsuń
  18. przyjazni chcemy zrozumienia i wsparcia a jesli to tylko daje jedna strona to widocznie taka relacja za dlugo nie bedzie trwala...
    wiem ze jest ciezko bo czlowiek sie szybko sie przywiazuje (niestety)ale czas pomaga zabliznic rany ktore po dluzszym okresie przestaja bolec tak jak na poczatku...

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo to interesujące, bo to zdanie zawsze wzbudzało we mnie irytację. Pewnie dlatego, że nigdy nikogo za przyjaciela nie uważałam, więc każda relacja z kimkolwiek, jeśli się urywała, to nie było tragedii. Mieliśmy wspólne drogi, trochę się zmieniliśmy, rozeszły się i tyle. Zawsze ciepło wspominałam wszystkie takie znajomości, nigdy nie miałam pretensji (mam nadzieję, że oni też nie)
    Natomiast mam takich paru znajomych, albo, no właśnie, przyjaciół, ale uświadomiłaś mi, że oni traktują mnie dokładnie tak jak On Ciebie. I faktycznie, każdego dnia mam im do powiedzenia coraz mniej..

    OdpowiedzUsuń
  20. Teraz jestem na etapie w którym myślę "czy przyjaźń naprawdę istnieje?" Moje zaufanie do ludzi dosięgło dna..

    OdpowiedzUsuń
  21. Z tego co piszesz mi tutaj to wnioskuję, że nie tylko Tobie brakuje jego, ale jemu brakuje także Ciebie. Skoro ta relacja wcześniej się udawała to znaczy, że są jakieś podstawy do tego by mogło być tak dalej. Los nie po to rzuca nam kłody pod nogi byśmy z porażką runęli twarzą w piach. Przeszkody są po to, by czynić nas silniejszymi, byśmy wyciągali wnioski, czerpali naukę. Czy mówiłaś Twojemu przyjacielowi to wszystko co napisałaś tu teraz? Mówiłaś co czujesz? Czy po prostu w momencie, kiedy miałaś coś na ten temat powiedzieć, słowa zastąpiła cisza, która trwa do dziś?

    OdpowiedzUsuń
  22. Hmm... Bo może się boisz, że jak zaczniesz do niego pisać, to znów po jakimś czasie się skończy na jakiś czas? Że znów nie będzie się starał...?
    Faceci... Jeśli będzie mu zależało, to będzie się starał. Jeśli nie, to nie. I nie ma żadnego ale.
    Tylko... Czy Ty chciałabyś aby był tylko Twoim przyjacielem?

    OdpowiedzUsuń
  23. Ehhhh......Relacje międzyludzkie są tak skomplikowane jak sami ludzie.....Ja w ogóle się zastanawiam czy istnieje przyjaźń męsko damska całkiem platoniczna?:) Ja osobiście jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić:) Mój facet jest moim najlepszym przyjacielem w tej chwili, ale jest też moim facetem i kocham go ponad i mimo wszystko......ale jeżeli nie byłby moim facetem? No cóż, chyba mógłby być tylko moim dobrym kolegą:) Mam przyjaciółki, myślę, że prawdziwe, ale są kobietami i na naszą przyjaźń pracowałyśmy latami i po dekadzie wzlotów i upadków myślę, że z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że są moimi przyjaciółkami.....Natomiast no jakoś nie wierzę w przyjaźń z facetem....no chyba, że jest moim facetem......niestety jeżeli z jakichś powodów przestanie nim byc.....to również przestanie byc moim przyjacielem, bo ten cios związany z rozstaniem, myślę, że przekreśli wszystko na zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Autopsja, na równi z "nawet się dobrze nie zaczęło a już się skończyło".

    OdpowiedzUsuń
  25. Relacja jest jak każda żywa istota / roślina - bez odpowiedniej pielęgnacji, troski, pokarmu (słów) - przymiera - więdnie - obumiera - umiera (bezpowrotnie). O niektóre z nich warto - (za)walczyć - to zaprocentuje, zwróci się podwójnym szczęściem, gestami, uśmiechem; jednak pewne z nich - mimo usilnych prób przysparzają nas tylko o czkawkę. Do Ciebie należy decyzja (rozsądnie przemyślana) zapewne.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja sama do tematu podchodzę ostrożnie, przyjacielem nazwę kogoś dopiero po kilku latach znajomości, gdy go poznam, gdy się na nim przejadę, gdy przejdziemy przez to co dobre i to co złe. Dlatego przyjaciół mam kilku, znajomych wielu... u mnie np na miano przyjaciela trzeba zapracować i ja robię tak samo ;P

    OdpowiedzUsuń
  27. Niełatwo zyskuję sobie przyjaciół. Moją jedyną przyjaciółką od serca jest dziewczyna, którą znam prawie że od urodzenia. Były inne przyjaźnie, ale szybko się skończyły... Nie, wróć. Zgodnie z tym, co powiedziałaś, to widocznie nie były przyjaźnie. Ta nie starała się utrzymać kontaktu, tej już nie zależało, i tak dalej, i tak dalej...
    Nie musisz zapominać. Nikt nie powiedział, że zapomnienie jest lekarstwem. Przede wszystkim to trudne, a przecież wspomnienia to coś cennego i miłego.

    OdpowiedzUsuń
  28. Tak było w większości moich bliższych relacji: ludzie brali ode mnie zdecydowanie więcej niż dawali w zamian. Dziś wiem, że to nie były przyjaźnie, mimo iż przeżyłam w czasie ich trwania naprawdę cudowne chwile. Przyjaźń strasznie trudno utrzymać, bo wymaga dużego zaangażowania obydwu stron, a ludzie są zazwyczaj nastawieni na czerpanie korzyści możliwie niewielkim kosztem.

    OdpowiedzUsuń
  29. O ja, ale ze mnie blondynka, napisałam komentarz w dniu napisania posta i go nie opublikowałam. Gromkie brawa dla mnie.
    Z moimi przyjaciółmi jest dosyć zabawna sprawa, że nawet jak się najbardziej na świecie pokłócimy to potem sobie wybaczamy. Nie zapominamy, wybaczamy i staramy się więcej tego błędu nie popełnić.
    Faceta jako przyjaciela trzeba sobie wychować, bo inaczej jest się wycieruchem. Nie ma tłumaczenia, że są zamknięci w sobie, nie potrafią tworzyć więzi, bo od tego przecież są kobiety. Sranie w banie, wystarczy odrobina dobrej woli.

    OdpowiedzUsuń
  30. Trudne to życie. Trudne te związki. wszystkie.

    OdpowiedzUsuń