31 października 2012

Marta grzechu warta...?

Marta wyznacza trendy w blogowaniu - tak pewnego październikowego dnia orzekła Anonimowa A. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko się z tym zgodzić. Jednak ja dodałabym jeszcze, że Marta nie tylko wyznacza trendy w blogowaniu, ale ostatnio także w moim życiu...

Kiedy poznałam Martę? Nigdy. To Marta pierwsza wdarła się do mnie na blog ze swoim przydługim, mocno  rozbudowanym, treściwym komentarzem - takie komentarze, to jej znak rozpoznawczy, który pewnie wielu z Was zauważyło. Później to także ona pierwsza zdecydowała się do mnie napisać, podczas mojej nienormalnej przerwy w blogowaniu spowodowanej odseparowaniem od cywilizacyjnego świata, z którym łączyło mnie łącze internetowe. Przyznaję, pierwsze nasze rozmowy na GG były podszyte skrępowaniem, które zazwyczaj wiąże się z pierwszym kontaktem obcych sobie ludzi. Po kolejnych rozmowach i dywagacja doszłam do śmiałego wręcz wniosku, że Marta jest jeszcze bardziej szalona ode mnie...

Zastanawiałam się, jak najkrócej opisać Martę, aby ten post nie ciągnął się w nieskończoność, ale gdy zaczęłam się zastanawiać nad jej niezliczonymi walorami, doszłam do wniosku, że jest to mission impossible pod każdym względem!

Marta jest wredną, bezczelną suką! Dlaczego więc tak bardzo ją lubię, i dlaczego ją opisuję? Otóż dlatego moi Drodzy, iż ja jestem taka sama jak ona! Cenię ją za jej poczucie humoru rodem z piekła, za jej bezpardonową szczerość, która pewnie niejednemu z Was została bezczelnie przedstawiona w postaci komentarza, za bycie sobą w każdej sytuacji. Uwielbiam te nasze bezpruderyjne rozmowy na temat długości męskich członków w danych krajach Europy... i już ustalamy trasę. Na pierwszym planie mamy Francję! :D

Marta jest mistrzynią w wyszukiwaniu blogowych absurdów. Ilość blogów o treści dla debili i ilość blogów, gdzie autorki dodają zdjęcia, dosłownie, z dupy strony, można liczyć w setkach, a nawet tysiącach! Ja, parafrazując wypowiedź inżyniera Mamonia; lubię zaglądać na blogi, które już znam, i które o czymś sensownym mówią, a Marta buszuje po wszystkich blogach, jakie jej się tylko nawiną, prawdziwe smaczki wysyła mi i razem śmiejemy się z tych głupich, pozbawionych krzty życiowej mądrości blogerek, które ośmieszają nie tylko siebie, ale też tych, których zdjęcia zamieszczają na publicznym portalu.

Dla tych, którzy już rwą się do napisania "fajnie jest mieć taką przyjaciółkę" odpowiadam już teraz, że przyjaciółkami nie jesteśmy... jeszcze.

Czy Marta jest grzechu warta? Zdecydowanie!

__________
Czerwono-Szminkowego buziaka dostaje:

29 października 2012

The Versatile Blogger Award

Mimo, że jakiś czas temu brałam udział w bliźniaczo podobnej zabawie, to jednak postanowiłam jeszcze raz wyszukać w moim nudnym życiu nowych, dziwnych faktów, o których mam nadzieję, że nie wiecie. 
Dziękuję Fox za nominację :).


Zasady:
- nominować 15 blogów do wyróżnienia,
- poinformować wybrańców o wyróżnieniu,
- zdradzić 7 faktów o sobie,
- podziękować za nominację,
- zawiesić nagrodę na swoim blogu.





1. Hannibal Lecter!
Osobom, które czytają książki, lub oglądają filmy z gatunku na pograniczu filmu psychologicznego, thrillera i horroru nie muszę przedstawiać tej postaci. Uwielbiam Hannibala Lectera! A co za tym idzie uwielbiam Anthony'ego Hopkinsa! Uwielbiam styl w jakim Lecter zabijał swoje ofiary, uwielbiam jego błyskotliwość, nieprzeciętną inteligencję i ten zjawiskowy urok, dzięki któremu nie czuje się go niego odrazy i wstrętu.
Jakże można nie podziwiać tego spokoju, tuż po odgryzieniu policjantowi skóry z twarzy...


2. Literaki!
Dla tych, którzy nie wiedzą (a pewnie takich osób jest mało), literaki to takie internetowe scrabble. Od jakiegoś czasu namiętnie układam literki w różnych konfiguracjach...


3. Dziergam!
Niektórzy z Was wiedzą, że lubię czasem pobawić się drutami, ale mam nadzieję, że dla większości jest nowy fakt... Umiem robić skarpetki, czapki, rękawiczki, szaliki (oczywiście). Za swetry się jeszcze nie brałam, ale podejrzewam, że już się nie wezmę. Za długo by mi zeszło ze zrobieniem całego swetra, a ja się szybko zniechęcam.


4. Koty!
Koty to zdecydowanie moje najulubieńsze zwierzęta! Mam trzy koty - białego kocura, biało-czarnego kocura i burą kotkę, ale tylko jeden jest na tyle inteligentny, że pozwala się bez opamiętania tarmosić, głaskać i przytulać.

(Nie dodam tu żadnego zdjęcia, bo nie mam zdjęcia moich kotów, a żadne zdjęcie z internetu nie odzwierciedla w pełni urody tych moich :P.)

5. Choroba lokomocyjna!
To moja przypadłość od najmłodszych lat. Przed jazdą, nieważne ile miała ona trwać, musiałam zeżreć tabletkę, bo inaczej zarzyganie samochodu murowane. Na stare lata, ta przypadłość ewoluowała do takiego stopnia, że nawet grając w gry komputerowe miałam objawy tejże choroby. 

6. Sarkazm!
Tak, sarkazm to moje drugie imię! Uwielbiam ironizować... i cieszyć się gdy ktoś zrozumie właściwy sens mojej wypowiedzi. Czy wychodzi ze mnie moja wrodzona wredota? Czy ośmieszam w ten sposób ludzi? Być może... Na całe szczęście o tym wiem tylko ja... Nie bójcie się, nie robię Wam ukrytego testu na inteligencję. :)

7. Anna!
Podejrzewam, że postać Anny znacie wszyscy, ale to jeden z dialogów, które dzisiaj przeprowadziłyśmy:
Ja: ej, weź no mi wymyśl jakiś kompromitujący fakt z życia, bo pewna dziewczyna mnie nominowała i brakuje mi jednego...
Anna: Ty cała jesteś stworzona z kompromitujących faktów! :p
Ja: cicho! jeden mi potrzebny...
Anna: przyznaj się, że mnie lałaś jak byłam mała, bo myślałaś, że Cię mama odda do domu dziecka :P
Ja: ... i dlatego teraz masz taki głupi i ograniczony mózg :p, nie chcę Cię poniżać, to ma mnie kompromitować, a nie Ciebie :p
Anna: i to Cię kompromituje, żeś taka głupia była... i jest :P


Nominuję wszystkich! :D
___________
Czerwono-Szminkowego buziaka za najlepszy komentarz otrzymuje:
Nigdy nie zwracałam na to uwagi, ale prawdą jest, że kultywowanie tradycji łączy rodzinę... :)

24 października 2012

Jesień przez duże "J"

Cudnych opisów jesieni było/jest na blogach mnóstwo, ale nie oszukujmy się są to zazwyczaj opisy monotematyczne, bo co jesień wnosi w życie mieszkańca miasta? Różnobarwne liście, kasztany i paskudną pogodę, no i do tego może jeszcze wiatr, niskie temperatury i... katar? Ale taką prawdziwą jesień widzi się dopiero na wsi, to tu może ona rozwinąć skrzydła i pokazać, czym ona tak naprawdę jest.

Jesień, to pora wielkiego zbieractwa. Z pól, z działek zbiera się ostatnie warzywa, które nie wyzionęły jeszcze ducha i nadają się do mrożenia, suszenia, wekowania i cholera wie czego jeszcze...

Sprząta się wszystkie natki i hurtem ładuje do zamrażarki. Skoro jest i można zebrać, to po co później latać po sklepach i kupować to samo, z tą jednak różnicą, że sklepowe jest niewiadomego pochodzenia i niewiadomego składu chemicznego - tak mówi mama. I mama ma rację. Wolę polskie koślawe i niedorozwinięte marchewki niż wielkie, naszpikowane dziwnymi koktajlami marchewy z Peru (w sumie, to nawet nie wiem czy w Peru uprawia się i eksportuje marchew do Europy...).

Mieliście kiedykolwiek okazje pracować przy zakiszaniu kapusty? Może i macie szczęście, bo u mnie kisi się co roku i co roku jest ten sam cyrk, który objawia dziwnym, panicznym wręcz lękiem mamy - DZIŚ TO NA PEWNO, KURWA, NIE ZDĄŻYMY! Mama pewnie by nie zdążyła, gdyby musiała robić wszystko sama, ale jej zadanie polega tylko na oczyszczeniu główek, odpowiednim doprawieniu kapusty i wsadzeniu jej do beczki. Tata szatkuje, a Anna od niepamiętnych lat para się tradycyjnym gnieceniem kapusty w swoich zjawiskowych, brunatno-brązowych kaloszach ze słynnej domowej serii przeznaczonej tylko i wyłącznie do tego celu.

Grzyby. Grzyby już mi zbrzydły! Nie, nie dlatego, że faszerowałam się nimi tak jak faszeruje się świąteczną kaczkę jabłkami, ale obrobić prawie dwa wiadra maślaków co drugi dzień, przez trzy tygodnie... Brr! Pazury mam czarne jakbym ryła w ziemi lub pracowała w najczarniejszym kręgu piekła przy czyszczeniu kotłów. Na szczęście to już koniec grzybobrania w wykonaniu moich staruszków, zresztą pora dla grzybiarzy już prawie dobiega końca, więc już niedługo oznaki mojego chłopskiego pochodzenia staną się reliktem przeszłości, który z wielką pompą powróci następnego roku. Pazury, bądźcie gotowe, bo nie znacie dnia, ani godziny...

Jesień nie jest porą dla marnotrawców i leniów... Idąc za przykładem pracowitych zwierząt, większość chce się przygotować do zimy w jak najlepszy sposób. Zapytacie może: po co to wszystko, przecież można wszystko kupić... Pierogi też można kupić, ale czy będą takie same jak te domowe, które robiła nam babcia?

_________
CZERWONO-SZMINKOWEGO BUZIAKA  ZA NAJLEPSZY KOMENTARZ POD POPRZEDNIM POSTEM DOSTAJE:


21 października 2012

"Moje blogowe sekrety"

Wytypowała mnie Marta, więc jestem gotowa zaspokoić jej ciekawość...



Zasady:

1. Zamieść baner w poście odpowiadającym na tag.
2. Napisz, kto Cię otagował i zamieść zasady zabawy.
3. Odpowiedz na wszystkie pytania.
4. Zaproś do zabawy 5 innych blogerek.




1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty?

Mój pierwszy post powstał dokładnie 25 października 2008 roku, czyli za 4 dni stuknie mojemu blogowi 4 lata.
Z publikowaniem postów jest u mnie różnie - czasem mam pomysły na 2-3 posty w tygodniu, a czasem przez kilka tygodni brak mi jakiejkolwiek weny.

2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności?

Moja częstotliwość na blogu to od 1 razu, do maksymalnie kilkunastu.
Nigdy nie zwracałam na to uwagi, ale faktem jest, że jedną z pierwszych stron po włączeniu kompa jest wejście na bloga.

3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą, że prowadzisz bloga?

O tym, że mam bloga wie Anna (moja siostra) i mama, ale adres zna tylko Anna. Natomiast ze znajomych, wie tylko jedna osoba.

4. Posty jakiego typu interesują Cię najbardziej u innych blogerek?

Najbardziej interesują mnie i z chęcią czytam posty, które są o życiu blogerów i te, których tematem są zagadnienia wszelakie, od  społecznych poprzez sprawy rodzinne polityczne, aż po recenzje szczególnie książek.

5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom?

Nie.

6. Czy zdarzyło Ci się kupić kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu?

Nie.

7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy?

Nie czytuję blogów o tematyce kosmetycznej ani urodowej z własnej woli.

8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu?

Przez bloga poznałam wiele fantastycznych osób, z niektórymi udało mi się przenieść znajomość na grunt bardziej prywatny. Poza tym, nauczyłam się, żeby mimo wszystko wyrażać swoje zdanie, nawet jeśli jest ono niepopularne. Staram się pisać wszystko zgodnie z tym co czuję, nie pudruję rzeczywistości, żeby zdobyć uznanie, czy komukolwiek się przypodobać. 

9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty?

Zewsząd. Czasem są to programy telewizyjne, czasem zdarzenia wokół mnie, czasem tematem są inne blogi...

10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga, tak że chciałaś go usunąć?

Nigdy nie chciałam usunąć bloga! Nawet wtedy, gdy nie pisałam przez kilka miesięcy, wtedy mój blog miał inny styl, bardziej osobisty. Potem trochę go skomercjalizowałam.




______________
Odpowiadam zbiorczo na wątpliwości pod ostatnim postem apropos selekcji komentarzy.
Nikt z Was, moi Drodzy Czytelnicy, nie jest zobowiązany do pilnowania się i pisania komentarzy zgodnych z moimi wymaganiami. To nie jest terror w postaci: napisz odpowiedni komentarz, który pasuje do klucza, bo inaczej won z bloga. To nie rywalizacja ani gra. Piszcie (jeśli macie tylko chęć) tak jak do tej pory :).

16 października 2012

Nowa akcja

Stali i wnikliwi czytelnicy mojego bloga pewnie zdają sobie sprawę, że moje posty są niepełne. Wychodzę z założenia, że resztę tworzycie Wy w swoich komentarzach. Jednak, gdy coraz częściej odwiedzam Wasze, ale i zupełnie obce mi blogi, dochodzę do wniosku, że wiele osób dodaje komentarz, który nic nie wnosi do treści posta, a jest napisany, bo tak wypada albo trzeba coś napisać. Dla wielu z Was czytanie i myślenie jest rzeczą trudną, dlatego od przyszłego posta zamierzam wybierać komentarze, które są najlepszym podsumowaniem tego co miałam na myśli. I żebyście nie myśleli, że będą wybierane komentarze, które są dla mnie miłe, o nie! Szanuję Wasze zdanie, ale nie chcę skupiać i tłumaczyć po raz setny, co autorka miała na myśli... Komentarze będę wybierać pod kątem:

- zgodności z tematem posta,
- uwzględnieniu swojego osobistego zdania nawet, jeśli nie jest ono zgodne z moim,
- osobistych doświadczeń komentującego.

Pod każdym nowym postem będzie wyszczególniony Zwycięzca :D. Jaka będzie nagroda za Waszą inteligencję? Jeszcze nie wiem... a może Wy macie jakiś pomysł?:)

13 października 2012

Na pociechę Waszą... część 3.

Co sądzę o nastolatkach zakochanych w swoich idolach - sportowcach, muzykach itd.? - zapytała Wera.

Szalejące nastolatki za Justinem Bieberem, czy całą plejadą "gwiazd" z seriali typu Hannah Montana, to żenada!

Weźmy pod uwagę sławetnego Justina. Raz w życiu z własnej, nieprzymuszonej woli posłuchałam jego, bodajże, pierwszej piosenki pod tytułem "Baby, baby"... Ja rozumiem, że społeczeństwo nam głupieje, ale jak można zachwycać się 16-letnim (?) pseudo-wokalistą, który śpiewa: "and I was like baby, baby, baby, oh like baby, baby, baby, no", pozuje z nowoczesnym super-fryzem i rzyga na scenie, gdy tuż za plecami ma tysiące zakochanym w nim fanek?! Prawie 46 mln ludzi, którzy "polubili" Justina na facebook'u, to - nie boję się tego napisać - debile w najczystszej postaci. Te małolaty dałyby się pokroić, żeby chociaż Dżastinek na nich spojrzał... Jakie to prymitywne.

Dla jednych zachwycanie się Justinem Bieberem jest nie do przyjęcia, a dla innych Metallica czy Linkin Park to dziadostwo i totalna kaszana. Zależy wszystko od towarzystwa w jakim się obracamy, od poziomu świadomości muzycznej...

Zawsze ciekawiło mnie, co ładnego jest w oblepianiu całego pokoju plakatami z wizerunkiem swojej ulubionej gwiazdy. Są to zazwyczaj zdjęcia podłego gatunku, obrabiane w sposób straszny w PhotoShop'ie. Ja swojego pokoju nie zeszpeciła bym w taki sposób. Bałabym się, że którejś nocy, któraś z tych dziwacznych postaci wyjdzie z tego plakatu i przegryzie mi tchawicę.

Inaczej natomiast jest ze sportowcami. Sport to zawsze coś dobrego, od sportowców uczymy się dyscypliny, samozaparcia, pokory. Dlatego, jeśli już kogoś chcesz kochać, to kochaj sportowca, który pokazuje, że dzięki ciężkiej pracy, któregoś dnia mogą Ci zagrać nasz polski hymn na jakichś igrzyskach.

8 października 2012

Na pociechę Waszą... część 2.

Dzisiaj odpowiadam na sugestie Łuckiej, Anelise i Czerwonej... dotyczące czerwonej szminki i stylu mojego ubierania się.

CZERWONA SZMINKA:

Gdy postanowiłam zmienić adres mojego bloga a zrobiłam to tylko raz, koleżanka wysłała mi różne obrazki, które miałyby być inspiracją do wymyślenia nowej nazwy. Były obrazki z jakimiś dziewczynami skaczącymi w niewiadomym kierunku i niewiadomym celu, jakieś pejzaże i był TEN obrazek Zawładnął on tak moim sercem, że nowy adres miał byś koniecznie z czerwoną szminką. Tak powstały drobinki-czerwonej-szminki...

Kobieta z czerwoną szminką na ustach, to - jak dla mnie - kobieta wyzwolona, odważna, silna, inteligentna, znająca swoją wartość, swoje możliwości... nierzadko wredna suka. Anelise napisała w komentarzu, że niektórzy uważają, że czerwona szminka jest zbyt wyzywająca i dlatego nie ma odwagi jej użyć... Kochana, czerwona szminka powinna być wyzywająca! Jeśli chcesz być niewidzialna, to pomaluj usta błyszczykiem, bo błyszczyk nie jest ani wyzywający, ani nie przykuwa uwagi, jak dla mnie jest po prostu nijaki. Żeby zrobić furorę trzeba czymś ludzi zaciekawić, a czerwona szminka się do tego idealnie nadaje. Ja osobiście nie używam czerwonej szminki, bo kształt moich ust się do tego nie nadaje i nie chcę wyglądać jak biała murzynka, więc daruję sobie takie upiększanie. Czerwoną szminką mam wymalowaną duszę, więc ozdabianie się nią jeszcze na ciele byłoby lekką przesadą :P. Czerwona szminka na co dzień przykuwa uwagę, ale czerwona szminka na randce, to już jest strzał w dziesiątkę, więc jeśli boicie się używać jej dniem... to przestańcie się bać wieczorem... ;) (Chyba powinnam zacząć prowadzić porady, co? :P)


Jeżeli wpadnie Wam w oko jakiś zjawiskowy obrazek, którzy mógłby zagościć w moim nagłówku, to szybciutko mi go wyślijcie :D. Dziękuję.

MÓJ STYL:

Po tym śródtytule mogłabym zakończyć ten post... bo ja preferuje freestyle w ubieraniu. Nie znam się, nie przepadam i nie jestem na bieżąco z ostatnimi trendami w modzie. Dla mnie ubrania powinny być wygodne przede wszystkim, a w dalszej kolejności: w miarę ładne i nie z epoki kamienia łupanego. Jeśli te 3 warunki są spełnione, to wszystko jest OK :D.

Gdybyście mieli jeszcze jakieś sugestie, to słucham... ;)

6 października 2012

Na pociechę Waszą...

Prosiłam o propozycję tematów... no i się doprosiłam :P. Znaczna część Waszych propozycji dotyczyła - jak się mogłam domyślić - seksu i wszystkiego co z nim związane... Doszła do wniosku, że uchodzę w blogosferze za bezpruderyjnego zboczeńca, ale żeby już zakończyć ten temat, odpowiem na propozycje Anhelady i Linshi, oraz żeby dogodzić Alien, która lubi czytać "takie blogi" :P. No to do dzieła...

HOMOSEKSUALIŚCI:

Powiem Wam szczerze, że nie znam żadnego geja, ani żadnej lesbijki, więc nie wiem do końca jak zachowałabym się gdybym człowieka o takiej orientacji spotkała, ale ja ogólnie akceptuje wszystko do momentu, w którym jakaś sfera ludzkiego życia zaczyna gwałcić moje uszy czy oczy. Tak samo jest z homoseksualistami - żyjesz sobie w swoim świecie, nie epatujesz swoją seksualnością rodem z Love Parade, to dla mnie jesteś człowiekiem, który ma takie samo prawo do życia w społeczeństwie jak każdy inny. Jeśli natomiast prowadzasz się po ulicach ze swoim partnerem i co 2 metry wpychacie sobie jęzory do gardła, to to staje się już obrzydliwe. I nie mówię tu tylko o związkach homo-, ale także heteroseksualnych. Ileż to razy można natrafić na parę, która bezwstydnie migdali się na oczach przechodniów... Pomijam już, że na to uliczne porno patrzą dzieci. W okazywaniu sobie uczuć nie ma nic złego, jeśli jest to uczucie miłości, a nie niepohamowanej chuci, która zawładnęła naszymi członkami, które krążą po wszystkich naszych strefach erogennych i to na oczach widowni, która została wciągnięta w ten spektakl wbrew swojej woli. Powracając jednak do homoseksualistów... Jestem za tym, żeby pozwolono im zalegalizować związek dla dobra ich wspólnego majątku przede wszystkim, ale nie jestem za prawem homoseksualnych par do adopcji dzieci. Uważam, że dziecko powinno się wychowywać w "normalnym" domu, gdzie jest "tatuś" i "mamusia"... Dzięki temu na początku życia zachowuje równowagę emocjonalną jaką dają mu rodzice obojga płci. Poza tym, dzieci, które byłyby wychowywane w jednopłciowych rodzinach narażone byłyby na szykany ze strony kolegów, dlatego nie powinno się przeprowadzać tego typu społecznych eksperymentach.

TRANSWESTYCI:

Jedni uważają, że transwestytyzm ma podłoże seksualne inni, że nie, a ja myślę, że jest to po prostu jakaś tam forma zniewieścienia mężczyzn. Nie wiem jak Wy, ale w mojej głowie siedzi przeświadczenie, że mężczyzna, to powinien być męski, a nie taki jak to teraz się ogląda: ni-to-baba-ni-to-chłop. Ostatnio transwestyci zostali obdarzeni nową nazwą: drag queen. Powstają kluby dla takich ludzi, występy... nawet uważa się to za sztukę, ale mnie to nic a nic nie interesuje. Czuję się nieswojo, gdy widzę coś TAKIEGO. Facet przebierający się za kobietę przeczy mojej wizji prawdziwego mężczyzny. Jak dla mnie nie tylko posiadanie penisa powinno być wyznacznikiem męskości. I wiem, że ci panowie nie chodzą w tych sukienkach i makijażach na co dzień, ale to i tak zaburza moją wizję na temat roli mężczyzny w społeczeństwie.

Mam nadzieję, paskudni zboczeńcy, że już nie będzie tego typu sugestii :P. Ja wiem, że UWIELBIACIE czytać moje cudowne posty na tematy o podłożu seksualnym, ale moje Kochane Mróweczki... Basta już! :P.

5 października 2012

"Chcesz usłyszeć słowa, to sam je sobie wymyśl."

Dobra, przyznaję się - nie mam pomysłu na posta! nad czym ubolewam, bo zawsze pisałam tylko wtedy, gdy miałam coś do powiedzenia, ale liczba komentarzy pod poprzednim przekroczyła 300 i już mnie samej jest trudno zapanować nad odpisywaniem... a jednak chciałabym dalej prowadzić dyskusje :). Dlatego dla mojego i Waszego dobra... mam pytanie: na jaki temat chcielibyście poznać moje zdanie?